Obserwowała waderę z spod wpół zamkniętych oczu, Hope w zasadzie leżała na podłożu z potokiem łez. Otaczające je ze wszystkich stron szarość stała się ciemniejsza i gęściejsza. Wyglądało na to, że była w jakiś sposób powiązana z żałosną rozpaczą płaczącej. Wszechogarniająca pustka pełniła funkcję głębokich wyrzutów sumienia? Z każdą minutą milczenia ze strony Alkestis, szarość ciemniała i narastała od kierunku zawodzącej drugiej wadery.
Skoro targnęła się na taki krok, musiała kochać Palette, najpewniej była dla niej jak córka. Chłodna kalkulacja sytuacji ukazywała, że działanie w dobrej mierze miało swoje opłakane skutki. Tamte były martwe, Hope straciła swoje moce, pal licho już jakie, zaklęcie powołało nową istotę z niejakiego pobojowiska i zadanych ran...
Nikt nie powinien bawić się z taką magią, nieważne w jakiej intencji.
Jaka powinna być reakcja tej młodej wadery na usłyszenie tej okrutnej prawdy o swoim przyjściu na świat? Była anomalią...
-Nie mogę ci wybaczyć- odezwała się w końcu stojąca Alkestis, górując nad pogrążoną w rozpaczy Hope.
-Rozumiem- odezwała się wyjątkowo czystym głosem tamta. W oczach panowała głębia smutku.
-Ale chce ci podziękować- Hope podniosła głowę z niejakim niedowierzaniem.
-C-co?
-Dzięki temu, że niejako dałaś mi życie, mogłam poznać cudowne otoczenie watahy. Pozwoliło mi to posmakować miłości ojca- Tisia pomyślała ciepło na samo określenie dla tak ważnego dla niej basiora. Wyraz jej pyska pozostał jednak spokojny.- Zostało mi podarowane jedno z najcenniejszych darów... Nie mogę ci wybaczyć twojego postępowania, dlatego chce ci podziękować.
-Tisiu...- Hope wydukała głucho wciąż nie mogąc przyjąć do wiadomości jej słów. Z jej oczu pociekły nowe łzy, jednak tym razem wydawała się przy tym zaznać w końcu spokoju na sercu. Szarość wokół nich wybielała i stała się rzadka, zapewne jako odwzorowanie sytuacji. Hope nagle podniosła głowę.- Przyrzekam, że będę cię obserwować stąd. Pragnę odpokutować za swoje błędy.
-To twoje głosy czasami słyszę, prawda?
-Tak- potwierdziła jej. zaraz zamknęła oczy.- Chociaż w sposób ostrzegania chcę jakoś ci odpłacić.
-Rozumiem... Czy mogę zobaczyć lustro?
-Jesteś gotowa?- Ponowiła pytanie z początku cichym głosem. Młoda potwierdziła jej, dlatego w milczeniu poprowadziła ją do dużego przedmiotu.
Otworzyła oczy, stojąc przed zwierciadłem.
Jej odbicie patrzyło z chłodnym spokojem w oczach. Miało głównie białe umaszczenie ciała, różany cały brzuch i fioletowe tęczówki, podobnie jak Alkestis. Prawe oko miało niejaki martwy wyraz, w przeciwieństwie do lewego. Włosy nie były czarne z niebieskimi pasemkami, były niewielką mgławicą utrzymującą się w powietrzu. Przednie łapy miały tak wysokie szaro-niebieskie skarpetki, że bardziej wyglądały na całe w tej barwie, tylne nie posiadały ich wcale. Na miejscu ogona u odbicia były trzy o czarnym początku, by przejść w biały o trzech różnych końcówkach: czerwień, zieleń i żółć.
Nie cofnęła się widząc prawdziwe odbicie, stała nie robiąc kroku wstecz. Obserwowała prawdę, jaką lustro jej udostępniło.
"Naprawdę wyglądam jak ich kombinacja" pomyślała podczas wpatrywania się w zwierciadło.
-Hope? Mam trzy pytania.
-Tak?- Spytała się cicho starsza czując boleść na sam widok, że prawda została odkryta.
-Czy jestem jakoś powiązana z nimi?- Spojrzała na nią po zapytaniu.- Czy któraś z nich może być moją matką?
-Wiesz...- Hope zaczęła by zaraz westchnąć.- To...
-Tak?
-Możesz uważać Palette za matkę. Nie wiem jak ci konkretnie odpowiedzieć. Możesz być niejako jej klonem, lub jak wolisz, drugą córką, jaką miała wydać na świat. Tamta miała łudząco ją przypominać.
-Rozumiem- kiwnęła głową. Pewien ciężar na sercu znikł, jakby ta sprawa dała jej spokój.
-To prawda, że mam podobne do nich moce ale znacznie słabsze? To samo z charakterem?
-Głównie żywioł i większość mocy są zbliżone do tych, jakimi dysponowała Palette, pozostały procent stanowi moc od Blue. Co do charakteru... Twoje dominujące cechy charakteru to te, które one odsunęły. Były twarde. Ty reprezentujesz ich łagodną, dobrą stronę...
-Ach...- nabrała więcej powietrza nozdrzami.
-Jakie jest ostatnie pytanie?- Spytała się z wahaniem Hope.
-Zaklęcie, które użyłaś. Jak ono się nazywało?- Alke zamknęła oczy.
-... Zaklęcie Alceste.
-Moje imię pochodzi od niego- powiedziała niż zapytała.
-Ono jest nim- Hope pochyliła głowę.- Alceste to bardzo stara forma Alkestis.
Młoda z zamkniętymi oczami przyswajała tą informację. Nie żeby była zaskoczona - jej podejrzenia, te od dawien dawna okazały się rzeczywiste. Po prostu trochę ciężko było uwierzyć w tą rację. Hope patrzyła smutno na tamtą.
-Co zamierzasz?
Alkestis w końcu otworzyła oczy by odwrócić się całkiem do drugiej białej wadery. Na jej pysku wyszedł słaby uśmiech, oczy pozostały spokojne. Pogodzone z losem.
-Może wyglądam jak one... Może jestem ucieleśnieniem ich słabości i może Palette była moją rodzicielką...- Podniosła dumnie głowę w tej pozycji.- Ale dla mnie prawdziwym rodzicem był i zawsze będzie mój ojciec, Paketenshika... Sama stworzę własną historię.
Lustro znajdujące się za Alkestis pękło na jej słowa. Zniszczył się widok jej odbicia.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz