-To byłby ciekawy motyw promowania natury- rozbawiła ją wizja, która zmaterializowała się w jej myślach. Doszła do wielu wniosków, jednak główna skupiała się na przyjemnym spędzaniu czasu z tym samcem.
Przebywanie razem wychodziło im bardzo miło, tak, że czas zaczynał działać na ich niekorzyść, ponieważ słońce coraz to zaniżało swój bieg na tą dobę, wolno ustępując miejsca na nieboskłonie wychodzącemu księżycowi.
-Późno się robi- zauważyła spoglądając w niebo.
-Faktycznie. Czas nie za bardzo chce współpracować- zażartował Naoru.
-Być może. Czy to jednak źle?- Spojrzała na niego.
-Zależy od sytuacji branej pod uwagę- odprężył się.
-Prawda- zgodziła się spoglądając ponownie przed siebie.
-Myślę, że na dziś wypadałoby skończyć. Nie pytałem czy miałaś na dziś jakieś plany albo na jutro- niejako oprzytomniał z przyjemnego letargu rozmowy.
-Jutro mam coś do zrobienia, nie wiem czy nie przydzielą mi jakiegoś zadania- zamyśliła się.- Jak z twoim czasem?
-Standardowa zmiana poranna raczej- westchnął.
-Można założyć, że w ciągu dnia wpadniemy na siebie- posłała mu lekki uśmiech.
-Uważasz, że w takich przypadkach wataha nie okazuje się duża?- Spojrzał rozbawiony na nią.
-Bardziej chodzi mi, że statystycznie będzie szansa na przypadkowe spotkanie- poprawiła go.
-Jest w tym sporo racji- pokiwał głową. Uśmiechnął się do niej ciepło.- Nie zmienia to faktu, że spędzanie z tobą czasu na samej rozmowie było bardzo miłe.
-Dziękuję, z wzajemnością- kiwnęła wdzięcznie głową.
-Zatem, do jutra?
-Do jutra.
Wkrótce się rozstaną i rozejdą do siebie, aby ułożyć się w celu odpoczynku na następny wschód słońca. Kolejny dzień a z nim kolejne obowiązki do wykonania, tak jak w tym przypadku. Jakiś czas po całkowitym wyjściu ognistej gwiazdy w następną wędrówkę po niebie, do skromnego lokum Alkestis zajrzała pewna miła wadera, która miała sprawę nie cierpiącą zwłoki do ojca tamtej, jednak nie mogła zrealizować sprawunku przez napięty grafik.
-Chodzi o przekazanie wiadomości- powiedziała błagalnym tonem.- Naprawdę, potrzebuje to mu przekazać.
-Rozumiem- pokiwała głową. Spoglądając na zwój dokumentu.- Zajmę się tym.
-Ratujesz mnie Aleksit... Alketi... Szlag by to- zagmatwała się próbując wymówić właściwie imię młodej.
-Wystarczy Alke- westchnęła.
-Dobrze! Ratujesz mnie Alke!- Przytuliła ją i zaraz znikła.
Biała spojrzała na zwój. Sądząc po stanie obwiązania, tamta definitywnie się spieszyła, zatem sprawa pewnie i pilna. Nie chciała tracić czasu z racji prawdopodobnego wybrania się do sojuszników, dlatego skorzystała z uroków jednej ze swoich mocy. Po prostu, trzymając dokument rozpłynęła się w kałużę atramentu, która pojawiła się gdzie indziej a ona zmaterializowała się tam. Odruchowo się otrzepała, nawet jeśli nie była umorusana cieczą, taki już nawyk. Bezbłędnie trafiła z miejscem, ojciec był kilka metrów dalej.
-Cześć tato- przywitała się ciepło.- Wiadomość dla ciebie.
-Część skarbie- uśmiechnął się- Och? Dziękuję.
Już mieli zacząć cudowną rozmowę, kiedy nieopodal usłyszeli nasilające się krzyki. Spojrzeli na siebie, kłótnia z gatunków tych groźniejszych wisiała w powietrzu. Tamta para wilków nie wyglądała obecnie przychylnie ku sobie.
-Idę po strażnika- Paki westchnął.
-Zajmę się tym- dodała.- Bez obaw tato.
-... Ufam ci- odparł ale i tak poszedł po wsparcie.
Młoda spojrzała w kierunku z którego dochodziły odgłosy i wolno skierowała się tam. Zawsze to jakaś opcja ćwiczeń, prawda? Na miejscu zobaczyła dwóch basiorów gotów skoczyć sobie do gardeł i niemogącego zdecydować o wsparcia strony trzeciego.
-Panowie, co się stało?- Spokojny głos Alkestis, jej wzrok i aura od razu przyciągnęła uwagę od nich. Nawet głębiej odetchnęli widząc ją.
-Nieporozumienie z polowaniem- odezwał się szybko tamten trzeci. Gwałtowna zmiana nastawienia przez wydzielany spokój wadery była odczuwalna od razu.
-Rozumiem. Czy mogę jakoś pomóc?
-N-nie... To pomyłka- wybąkał pierwszy wilk. Zaraz zwrócił się do drugiego.- Przepraszam za uniesienie, to była moja wina.
-T-to także mój błąd- odparł rozmówca.- Zaraz, na czym stanęło?
-Wspólne polowanie?
-Wspólne polowanie- zgodził się.
-Co tu się dzieje?- Cała czwórka usłyszała nadejście Naoru wraz Pakim. Tamci spojrzeli lekko zmieszani.
-Już nic, nieporozumienie...- po czym grzecznie trójka odeszła.
-Kochanie, nie wiem jak to robisz, ale robisz to zadziwiająco skutecznie- odezwał się po chwili zniknięcia tamtych rudy.
-Ma się to w sobie, prawda?- Zaśmiała się cicho. Kiwnęła głową na powitanie koledze strażnikowi.- Na razie znikam do WWN, do później.
Uśmiechnęła się z lekkim machnięciem łapy i ponownie teleportowała się za pomocą zmiany w kałużę atramentu, która zaraz znikła spod ich oczu.
<Naoru? C: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz