(Opowiadanie dzieje się przed wprowadzaniem zakazu)
Gdy Ceres wyszedł z jaskini zauważył swoją matkę leżącą nieopodal oraz wilka, który od niej odchodził. Poznał w nim swego ojca. Osłonił zwoje kły i zbliżył się do matki, mając oddalającego się samca na oku.
- Czego on od ciebie chciał? - spytał patrząc na matkę. Wadera westchnęła.
- Nic kochanie. Mam ci przekazać, że będzie na ciebie dziś czekał nad jeziorem o północy.
- Sam nie mógł mi tego powiedzieć? Musiał dręczyć ciebie.
- Nie dręczył... To było inne spotkanie... - Ashera patrzyła na swoje łapy. Ceres nie wiedział o co chodzi. Westchnął i spojrzał w kierunku, w którym odszedł demon.
- Nie wiem co o tym myśleć. - wyznał.
- On nie jest taki zły... Jeśli nie jest zdenerwowany... - słowa matki zaskoczyły czarno-białego wilka.
- O czym ty mówisz? - spytał z uniesioną brwią. Ashera milczała.
- Powinnam się położyć. - odparła wstając i udając się do jaskini. Ceres miał w głowie mętlik. Co tak naprawdę ma o tym myśleć. Nie chcąc pozwolić aby natłok myśli zaburzył jego wewnętrzny spokój udał się na jezioro. Ugasił swe pragnienie, a następnie złowił posiłek. Wędrował po watasze, czekając na nastanie nocy. W końcu upragniona godzina wybiła. Księżyc znajdował się wysoko, a jego blask rozświetlał leśne ścieżki. Młody basior niepewnym krokiem zmierzał do celu. Gdy znalazł się na miejscu nie spotkał nikogo. Prychnął pod nosem.
- Żartów mu się zachciało? - spytał z kpiną.
- Raczej nie na tą chwilę. - usłyszał głos za sobą. Odwrócił lekko głowę w bok, aby zobaczyć ochydny pysk Sangre. Demon był w swojej głównej demonicznej postaci.
- Nie ukrywasz swojej formy? - spytał z uniesioną brwią Ceres.
- Nie wstydzę się swojej formy. Jednak widzę, że u ciebie jest inaczej. - odparł z powagą.
- Co masz na myśli? - spytał Ceres.
- Nie igraj ze mną! - warknął Sangre. Westchnął i spojrzał na syna swoimi czerwonymi ślepiami. - Wiesz, że w twoich żyłach płynie moja krew. Możesz się zmienić, tak jak ja. - dodał spokojniej.
- Nie chce. - odparł Ceres.
- Jak ze szczeniakiem. - odparł demon zrezygnowany.
- Skąd to wiesz? - spytał z kpiną młodszy. Sangre spojrzał na niego.
- Co wiem? - spytał nie rozumiejąc.
- Jak to jest ze szczeniakiem. Z tego co wiem to Ashera sama musiała mnie wychowywać. Chyba, że mam rodzeństwo, o którym nie mam pojęcia? Albo jesteś tak wielki duchem, że pomagasz samotnym matkom?
- Robisz z igły widły. - mruknął.
- Czego chciałeś. - odparł Ceres beznamiętnie.
- To twój czas Ceres. Powinniśmy zaczął ćwiczyć.
- Do czego? - spytał młodszy. Sangre uśmiechnął się.
- Zainteresowany co? - spytał. - Chcę wykorzystać do co masz w sobie. Jesteś moją częścią synu. Razem zdziałamy wiele.
- Mam do w głębokim poważaniu. - odparł obojętnie Ceres i skierował się ku swojej jaskini.
- Jeśli tego nie zrobisz, ona ucierpi. - powiedział Sangre patrząc za synem. Ceres zatrzymał się. Poczuł się dziwnie, a wściekłość dała się we znaki. Jego oczy zaszły czerwienią.
- Tylko ją dotknij! - warknął. Patrząc na ojca. Sangre stał z uśmiechem i przyglądał się młodszemu.
- Widać, że drzemie w tobie moc. - powiedział. Ceres westchnął, a czerwień zanikła, ukazując normalne oczy basiora.
- Dobrze. Zrobię co tam będziesz chciał. - mruknął. Sangre uśmiechnął się triumfalnie, odsłaniając szereg ostrych kłów.
- Cieszy mnie to. - odparł podchodząc do syna. - Jeszcze będziemy szczęśliwą rodziną. Na swój sposób. - szepnął nim zniknął. Ceres miał ochotę zabić pierwszą lepszą żywą istotę. Wściekłość tkwiła w nim, a pazury mocno wbiły się w ziemię.
- Cholera. - odparł przez zęby. Czuł się tak jakby coś rozrywało do od środka. Uczucie to długo pozostało odczuwalne, a Ceres z trudem wrócił do domu. Był przekonany, że kolejny dzień będzie gorszy.
<Sangre?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz