Delikatny powiew zimnego powietrza wdarł się przez grubą warstwę futra, potem skórę, następnie wkraczając do żył i nerwów, dostał się do mózgu. To w ten sposób mój sen o laboratorium, Karze, Magnusie ugościł zimny dreszcz, a do nosa dotarła woń prawdziwego lasu. Już znikał obraz wadery na stole operacyjnym, a pojawiała się kojąca ciemność. A potem otworzyłam oczy i nad sobą zobaczyłam strop jaskini. Odwróciłam się na drugi bok, a tam również powitały mnie kamienne ściany. Chłód musiał dobiegać z zewnątrz, wstałam więc, kilkoma mrugnięciami odpędzając koszmar i ruszyłam do wyjścia. Jednak nerwy w głowie nie do końca jeszcze się obudziły, bo za nic nie mogłam sobie przypomnieć, co ja tu robię. Jak to się stało, że z laboratorium dotarłam tutaj. Próbując odświeżyć sobie wydarzenia poprzednich dni, z rozpaczą zdawałam sobie sprawę, że nie wiem nic. Tak usilnie się starałam, że wysiłek wycisnął łzy z moich oczu. Skuliłam się znowu przy jakiejś ścianie, pozwalając toczyć się słonym kroplom. Czy byłam już bezpieczna? Nie wiem. Dlaczego nas wypuścili? Nie wiem. Co się dzieje z Karą? Jak czuje się Magnus? Co my tu w ogóle robimy? Nie wiem. Nie wiem. Nie wiem.
Łzy napływały do oczu, zasłaniając mi pole widzenia.
Czy mogę już przestać udawać sama przed sobą, że jestem silna?
Nie wiem.
Ale to akurat już mnie nie interesowało.
Kolejne minuty, a może godziny, spędziłam skulona i drżąca, w swojej jaskini. Cicho łkając, kołysałam się w rytm jakiejś wymyślonej melodii. Gdy wycisnęłam już ostatnią kroplę z moich powiek, czułam się pusta. Leżałam już tylko i patrzyłam się w ścianę, biegnąc bezmyślnie wzrokiem za przypadkowym wzorkiem.
Jeden z nich przypominał człowieka ze strzykawką w dłoni, inny stół z leżącym bezwładnie wilkiem. Może mi się wydawało, ale znajdowałam również owada z areny i salę treningową. I jaskinię medyczną.
No właśnie.
- - -
Trochę wcześniej
- Idź odpocząć u siebie, Tiska – powiedziała Etain, skończywszy moje badanie. - wyśpij się w swojej jaskini i przyjdź potem. Może coś ci się przypomni.
Kiwnęłam głową bez przekonania. Wciąż bałam się, że to tylko sen. Albo kolejny test. Ostatnie co pamiętam, to tylko człowieka strzelającego do mnie usypiającą strzałką. Może jeszcze się nie wybudziłam, a ludzie śledzą każde moje uderzenie serca odpowiednią aparaturą. Nie ważne jednak, czy była to jawa, czy fikcja, byłam ogromnie wdzięczna medyczce za pozbycie się gapiów z plaży. Przyszło tu za nami mnóstwo wilków, chcących wiedzieć, co się stało. Etain zrobiła z nimi porządek, a w jaskini został tylko Szkło, który teraz rozmawiał z Magnusem, w osobnym pomieszczeniu.
Odetchnęłam cicho i ruszyłam przed siebie, całkiem automatycznie spełniając polecenie medyczki. Po prostu poszłam do siebie i zasnęłam.
- - -
I tak leżałam, powracając do plaży, jaskini, koszmarów, laboratorium. Wirowała mi jedna myśl: muszę pójść do innych. Sprawdzić, jak się czują. Tylko dlaczego, nawet machnięcie łapą było takie trudne?
<Magnus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz