Czy on? Czy on naprawdę? AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA no nie wierzę! Gdyby to było teraz stosowne to poskakałabym trochę z radości, ale coś czułam, że mogłoby to być źle odebrane. Milczałam więc, ukrywając ekscytację, która swoją drogą aż odebrała mi dech w piersi. Jeśli coś takiego mnie tak męczyło, to ten ciągły brak ruchu mógł mnie szybko wykończyć. Szkło patrzył na mnie z wyczekiwaniem, a ja aż nie mogłam powstrzymać uśmiechu. I płaczu. Płaczu ze szczęścia i jednoczesnego smutku na wspomnienie Talazy. Na tym etapie ekscytacja przerodziła się w strach i zakłopotanie. Musiałam i chciałam wierzyć, że przyjaciółka cieszyłaby się z naszego wspólnego szczęścia, ale czy na pewno? Nie chciałabym robić niczego wbrew jej woli, nawet po jej przykrej i nagłej śmierci. Myśli kołatały mi w głowie, tysiące rozwiązań, wspomnienia, odpowiedź na pytanie burego basiora tworzyły istny labirynt bez wyjścia. Powiedzieć po prostu tak? Może jednak nie powinnam się zgadzać, żeby nie psuć naszej przyjaźni? A może dać sobie czas na zastanowienie?
- Jeśli potrzebujesz więcej
czasu, to rozumiem… - zaczął Szkło. OHO zaczyna się czytanie w myślach. I kto
tu mówi, że nie ma żadnych mocy coo!? – Zrozumiem też jeśli się nie zgodzisz,
wiem że trochę się pośpieszyłem. W końcu tyle się działo w Twoim życiu
ostatnio, znaczy może nie tyle bo byłaś w śpiączce ale..
Basior wyjątkowo zaczął się plątać
w zeznaniach. Przestałam go słuchać, uciekając w swoje niepoukładane myśli. Czy
Szkłu na pewno chodzi o wspólne życie jako… pary? Jako mąż i żona? Tak, że z
dziećmi i… no wiecie *mówi szeptem* seksem!? Może chodzi mu po prostu o
najbliższą przyjaźnią jaką mogą dzielić wilki? Z resztą kogo ja oszukuje!
Dokładnie wiem o co mu chodzi, ale boje się tego jak wściekła! No bo przecież
ja nigdy…
- W każdym razie naprawdę
zrozumiałem ile dla mnie znaczysz. – zakończył Basior trochę przydługi monolog.
- Szkło. – zaczęłam w końcu
pomimo niemałego przerażenia. – Myślę, że powinieneś już iść. – powiedziałam starając
się zdobyć na lekki uśmiech. – Może umówmy się jutro rano pod jaskinią
medyczną, dobrze?
Wilk wstał powoli, jakby słowa
dochodziły do niego z opóźnieniem.
- Dobrze. Będę na Ciebie czekał. –
odszedł ze spuszczoną głową, mamrotając coś do siebie w gniewie. O nieeeee.
Teraz myśli, że chce u odmówić. Czy chce? NIE! Oczywiście, że nie chce! To
spełnienie moich marzeń <marzeń sprzed 24h, ale kto by to liczył>. Tylko,
że wszystko stało się tak szybko. Nie wiem czy jestem na to gotowa. A może tak
naprawdę nadal jestem w śpiączce i to wszystko to tylko wyśniony przeze mnie
sen. Albo lepiej! Stworzona przez mój mózg rzeczywistość na sekundy przed
wyzionięciem ducha. Cokolwiek by to nie było, wiedziałam że i tak musiałam
odpowiedzieć Szkłu. Wyśniony czy nie zasługiwał na jasną sytuację!
Dobra skoro i tak o śnie mogłam
zapomnieć, to postanowiłam zrobić mały obchód po Watasze. Może i moje stanowisko
stróża zostało na jakiś czas zawieszone, ale czułam że muszę się czymś zająć.
Spacerowałam więc w słabym świetle księżyca, przeszukując własny umysł w celu
znalezienia odpowiedzi. Dlaczego uczucia były takie trudne? Miałam wrażenie, że
dla wszystkich innych to było jasne od razu. Szkło z Talazą, Magnus z Tiską
<swoją drogą nadal nie wiedziałam co się u nich od******liło i czemu mnie
tak unikają>, nawet MUNDUS, ta zakała całej ziemi, stworzył w miarę szczęśliwy
związek z Wroną. Dlaczego więc ja, mimo że wiedziałam czego chciałam, nie
mogłam zdać się na głos własnego serca? Od zawsze wszystko planowałam…
wiedziałam czego chce od życia i kiedy chciałabym to zdobyć. Najwyraźniej
związek w tym momencie, nieplanowany, nie był tym czego chciałam. No właśnie
nie chciałam tego, ale teraz chce. Chyba nie powinnam słuchać przeszłej mnie,
prawda?
Patrzyłam na otaczający mnie
świat. Pogrążony w mroku, w błogim śnie. Wszystko wydawało się prostsze w
snach. Zwierzęta zaszyły się pomiędzy drzewami, w ściółce, w krzakach i innych miejscach,
na spokojny, odświerzający umysł sen. Pewnie sam powinnam się przespać, ale
czułam, że natłok myśli i chęć rozplanowania wszystkich możliwych scenariuszy
mi na to nie pomoże.
Nawet nie wiedziałam kiedy
znalazłam się z powrotem przy swojej jaskini. Słońce zaczęło już wschodzić, ja
nadal nabuzowana i emocjonalnie nakręcona, skierowałam się prosto do jaskini
medycznej. Nie było sensu tego przedłużać skoro wiedziałam już czego dokładnie
chce. Jak mogłam się spodziewać, płowy basior czekał już na mnie przed jaskinią
Etain. Wyglądał, krótko mówiąc, koszmarnie.
- Też nie mogłeś spać? – spytałam
i zaśmiałam się. Basior odwzajemnił uśmiech.
- Aż tak widać? – westchnął. –
Wal Karuś. – powiedział z siłą w głosie. – Jestem gotowy na wszystko co masz!
- Jesteś pewny? – powiedziałam przybliżając
się do basiora i uśmiechając się wymownie. Nie byłabym sobą jakbym go nie
podpuściła…
- Tak myślę. – zająkał się
Obeszłam szarego dookoła uważnie
go obserwując. Jego zdenerwowanie było wręcz namacalne.
- A jeśli Ci powiem..
- Tak? – pośpieszał mnie. No nie
ładnie tak poganiać, Śledczy Szkło.
- … że bardzo chętnie…
Szkło wciągnął powietrze do płuc
gdy mój pysk znalazł się obok jego ucha. Z każdym kolejnym słowem ściszałam
głos dla lepszego efektu.
- ...spędzę z Tobą lata życia jakie jeszcze są mi
dane? – Na ostatnie słowa patrzyłam mu głęboko w oczy. Nasze pyski dzieliły już
tylko milimetry.
<Szkło?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz