środa, 14 października 2020

Od Alkestis - "Kwintesencja", cz. 15

 Obudziła się czując, że w oczach ma echo łez, które nie uciekły i lekki uśmiech. Ojca jeszcze nie było, a może był? Fakt faktem, po ocknięciu się, nie zastała go w jego lokum. Dotknęła swoich warg chcąc poczuć uśmiech - potwierdzenie tego co zaszło. 
W końcu nie było domysłów. 
Była tylko prawda i ona, Alkestis.
Historia potoczy się inaczej. To będzie jej historia. 

Zaszła na miejsce pochówku obu wader, położyła jesienny bukiet na grobie białej. Stojąc nad mogiłą Palette zastanawiała się, czy jej duch uznałby Alkestis za drugie ją, wcielenie czy może faktycznie drugą córkę. Bądź co bądź, przed śmiercią była w ciąży ale na tak wczesnym etapie, że nie wiedziała o tym. Czy to była pewnego rodzaju jej prośba - chęć przeżycia spokojniej życia? Wnioskując po historii i relacji znających ją wilków - najpewniej tak. Jednego była pewna - ta budząca ogromny respekt stara wadera pośmiertnie odnalazła spokój z bliskimi.
-Wierzę, że poradzę sobie z tym, Palette- powiedziała cicho.- Mamo...
Nie bez powodu będzie pewnie czuła jej i Blue echo w swojej atmosferze. Jakaś cząstka ich zawsze z nią będzie.
Zdolność kochania, odczuwanie troski, empatia, ogólne dobro - to właśnie musiały być brakujące odłamki całej tajemnicy. Kto by pomyślał, że właśnie umiejętności dobra okażą się zaginionymi elementami układanki.
Nie odrzuciła części Palette i Blue, przyjęła je z szacunkiem. Ale sama pokieruje swoim życiem. Może być ich mieszanką ale będzie stanowiła osobną jednostkę. Osobne życie. Osobna dusza. Tego była pewna. 
Odbicie w lustrze, zamiast tamtego obrazu, ukazało tą zwykłą waderę. 


Ostatecznie przyjęta wiedza nie zmieniła jej światopoglądu. Domyślała się prawdy o sobie, co miałoby to przemienić? Pozostała akceptacja siebie, miłość do adopcyjnego ojca, chęć przeżycia dobrze życia przy działaniu w watasze.
Spokojna jesień.
I tylko liście spokojnie spływały z wiatrem ku ziemi.

-Tato?- Spytała się tego wieczora podczas oglądania gwiazd.
-Tak?- Paketenshika spojrzał na córkę. Patrzyła w nieboskłon.
-Co, jeśli ci powiem, że wiem kim jestem?- Odwróciła spokojny wzrok ku niemu. Uśmiechnął się przytulając młodą waderę.
-Nawet jeśli, to zawsze będziesz moją małą Tisią.
-Dziękuję. Kocham cię- szepnęła otulając go. Nigdy nie nadziękuje się niebiosom za takiego ojca.

Wyszła na zewnątrz, zamknęła oczy biorąc wdech. Wypuściła powietrze przez wargi, otworzyła oczy i spojrzała z uśmiechem w niebo. Jak przed laty jej matka po walce z demonem.
-Co za piękny dzień- zanuciła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz