Rozstaliśmy się ze Szkłem jeszcze zanim słońce wstało. Spędziliśmy ze sobą całą noc, ogrzewając się własnym ciepłem, dzięki czemu jesienny mrozek nam nie przeszkadzał. Właściwie nigdy nie byliśmy tak długo sam na sam, zawsze była z nami Talaza… czułam się dziwnie w tak bliskiej, wręcz intymnej sytuacji ze Szkłem, ale jednocześnie było mi niezwykle komfortowo. Jakbym właśnie w ramionach tego basiora miała spędzić życie. Była to dość śmiała myśl, zdawałam sobie z tego sprawę. Jednak po wydarzeniach, które jeszcze wczoraj miały miejsce, czułam jakby życie uciekało mi przez palce. Przy Szkle zawsze czułam się swobodnie, możliwe, że gdyby nie Talaza to już wcześniej poczułabym motylki w brzuchu na obecność szarego basiora. Nie chciałam robić żadnych ruchów, chociażby ze względu na zmarłą przyjaciółkę, miałam jednak nadzieję, że ze strony Szkła nie było to tylko uczucie przyjacielskie.
Obudziłam zaspaną Flore i
poszłyśmy razem do jaskini medycznej. Etain nalegała na to by codziennie rano
sprawdzać nasz stan fizyczny. Flora zdecydowanie szybciej dochodziła do siebie,
w końcu nie była w śpiączce przez ponad tydzień. Ja za to szybko traciłam siły
i nadal byłam mocno odwodniona, a moje mięśnie wręcz sflaczały od braku ruchu i
odżywienia.
- Myślisz, że mogłabym dzisiaj
trochę poćwiczyć? – spytałam Etain w trakcie badania. – Mam wrażenie, że nie
mam już żadnych mięśni.
- Nie. – wadera spojrzała na mnie
jak na dziecko. – Jeszcze za wcześnie.
Zaraz po naszym badaniu, do
jaskini wparował Magnus z pożywieniem dla nas. Basior nie został u nas długo,
zauważyłam od wczoraj, że razem z Tiską byli bardzo zabiegani, ale wydawali się
szczęśliwi, jak na ostatnie wydarzenia. Nie wiedziałam jednak skąd się wzięły w
nich takie emocje. No chyba nie chodziło o mnie, prawda? Widziałam ich od
obudzenia jedynie przelotem, bo cały czas gdzieś uciekali. Medyczka wypuściła
mnie i Florę już po południu. Flora poszła z Tiską na oprowadzenie po terenach
watahy i znalezienie dogodnej jaskini dla nowej wadery. Cieszyłam się z nowej
koleżanki, a patrząc na naszą więź, nawet przyjaciółki. Resztę dnia spędziłam
na lekkim treningu. Nie mogłam siedzieć dłużej bez ruchu i jak tylko czułam się
gorzej, odpoczywałam długo. Postanowiłam jednak, że nie będę o tym mówić
medyczce, żeby jej zbytnio nie denerwować. Kładąc się spać miałam nadzieję, że
ponownie odwiedzi mnie Szkło. Basior jednak nie pojawił się, a ja nie mogłam zdusić
w sobie uczucia rozczarowania.
Następnego dnia ponownie
skierowałam się do jaskini medycznej. Gdy byłam już blisko wejścia, minęłam się
z zawsze uśmiechniętą i pogodną Florą.
- Jak tam, Karo? – spytała wadera
i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Dobrze się dzisiaj czujesz?
- Baz większych zmian. Nadal
szybko się męczę.
- Jestem pewna, że lada dzień
będziesz w pełni sił. – Flora rozciągnęła się i westchnęła cicho. – Ja lecę na
polowanie! W końcu! A i zostałam nową pomocnicą medyczki! Wygląda na to, że
zostanę u was na dłużej.
- To świetnie! – powiedziałam z
nieudawanym entuzjazmem. Poczułam też lekką zazdrość, że wadera mogła już bez
sprzeciwów sama upolować sobie obiad. Coś czułam, że minie kilka tygodni zanim przestanę
być współzależna od innych. Zawsze wolałam uzależniać innych od siebie i opiekować
się wszystkimi naokoło. Bez potrzeby rozwiązywania problemów i codziennych
zajęć do wykonania, czułam się bezużyteczna.
- A jak poszło wczoraj z
szukaniem nowego lokum?
- Zadziwiająco dobrze. Tym razem
wybrałam polanę, że cały czas mieć styczność z naturą. – odpowiedziała wadera.
- Zupełnie jak Szkło!
Niesamowite, może sama powinnam spróbować… - Na tych słowach nasza pogawędka
się zakończyła. Pożegnałyśmy się szybko a Flora odbiegła zostawiając za sobą
charakterystyczny ślad ze świeżo wyrośniętych kwiatów. Wyjątkowo nieprzydatna umiejętność
jak chcesz się gdzieś ukryć…
- Cześć, Etain. – powiedziałam gdy
wchodziłam do jaskini. Wadera powitała mnie bez większego entuzjazmu. Odbębniłyśmy
standardowe badanie i już miałam wychodzić, gdy medyczka stanęła przede mną,
zasłaniając mi wyjście.
- Trenowałaś. – powiedziała tylko,
a mi odeszła krew z pyska. Nie żeby było coś widać, przez futro, ale wyjątkowo
poczułam, że robi mi się słabo.
- Ja… - zaczęłam, ale uratował
mnie szary basior, który właśnie wkroczył do jaskini. Etain odwróciła się w
jego stroną tym samym dając mi przestrzeń do wyjścia na zewnątrz.
- Szkło! – krzyknęłam przejęta. – Jak dobrze, że już jesteś.
Czekałam na Ciebie, żebym nie musiała sama wracać na plażę. – uśmiechnęłam się
do basiora i popędziłam go gestem głowy do wyjścia. Zmusiłam basiora do
krótkiego biegu, żeby jak najszybciej schować się pomiędzy drzewami. Dyszałam
ciężko z wysiłku i zbyt dużego wyczerpania organizmu. Szkło stanął obok mnie
bez jakiejkolwiek zadyszki.
- Dzięki. – wysapałam i
uśmiechnęłam się lekko. – uratowałeś mnie od niemałego lania Etain. – zaśmiałam
się i położyłam pod drzewem, żeby trochę odpocząć.
<Szkło?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz