poniedziałek, 5 października 2020

Od Szkła CD Magnusa - "Inna Droga"

Przez kolejny tydzień, mimo kolejnych prób, które podjąłem, sprawa nie ruszyła się ani o milimetr. Musiałem sam przed sobą przyznać, że w obliczu szeregu niepowodzeń, traciłem ostatnie złudzenia. W końcu nie chcąc czekać, aż wszystko rozsypie się na drobne kawałki i zrówna z ziemią, w rozgoryczeniu uczyniłem ostatni krok, jakim było skonsultowanie wszystkiego, co do tej pory się wydarzyło, z alfą watahy.
Wszystkich żali wysłuchał, w namyśle postukał łapą w ziemię, ale rozmowa nie skończyła się niczym przełomowym. Po trzecim tygodniu bezowocnych starań, nadzieja nie była już zresztą wielka. Wszyscy zdawali się mieć związane ręce.
- Szkiełko, Szkiełko, Szkiełko - każde następne powtórzenie coraz mocniej wdzierało się do mojej głowy - bracie. Nie rozumiesz.
- Nie - odparłem, nie ukazując już żadnych emocji, jedynie z bolącym odrętwieniem wpatrując się prosto w oczy wilka - to poważna sprawa, mam wrażenie, że nikt tutaj nie zwraca uwagi na to, jak poważna.
- Szkło, posłuchaj, znamy się całe życie, Czy przychodzi ci do głowy jakiś inny wilk, który byłby równie ostrożny, co ja? Bądź pewien, że ja nam krzywdy nie zrobię - obszedł dookoła stos papierów leżących pod ścianą jaskini i stanął obok mnie, uśmiechając się uspokajająco, dotykając mojego ramienia. Westchnąłem.
- A co z nimi?
- Co z nimi? Masz jakiś pomysł, co możemy jeszcze zrobić?
- Byłem u Paketenshiki. Można próbować dowiedzieć się, gdzie są, chociażby wykorzystując sprzęt, który możemy znaleźć we wsi. I wysłać tam... ekipę poszukiwawczą. Zgłaszam się, Agrest. I nie ja jedyny.
- W porządku, w porządku - spoważniał - pewnie myślisz, że mi na tym nie zależy. To nie prawda, przecież ja też znam Tiskę, też znam Karę i Magnusa, są naszymi wspólnymi przyjaciółmi. Ale na tobie, bracie, bardziej mi zależy. Zapomnij na chwilę, że jestem alfą i nie pchaj się, gdzie nie trzeba.
- A ty nie powinieneś o tym pamiętać? - lekko zmarszczyłem brwi - czy gdyby coś nam wszystkim groziło, też miałbyś takie opory? A może grozić nam niebezpiecz...
- Dobrze. Jeśli przyniesiesz mi tu plan, krok po kroku, rozwiązania tego problemu, wraz z dokładną lokalizacją zaginionych, masz moją pomoc. Zbierzemy drużynę i zorganizujemy akcję ratunkową. Ale wiesz, że nie mam wystarczającej władzy nad zjednoczonym wojskiem obu watah. Nie wydam konkretnych poleceń tym, którzy mają doświadczenie dłuższe, niż żyje połowa członków WSC.
Zapewnienie to było oczywiście lepsze, niż jego brak, ale na szczęście nie zdążyłem przekonać się, czy było też zupełnie szczere. Pewnego dnia, a był to akurat dzień zebrania w jaskini wojskowej, ktoś z członków watahy doniósł nam o nagłym i głośnym zjawieniu się ludzi na północy naszego terytorium, pomiędzy plażą, a sięgającym granicy pasmem Skrytego Lasu.
Helikopter nie lądował, jedyni świadkowie byli w stanie powiedzieć jedynie, że trójka wilków została opuszczona na plażę i pozostawiona tam zupełnie jakby nigdy nic się nie stało. Ufo.
Narada od razu została przerwana i zastąpiona grupową wyprawą nad morze. Na miejscu rzeczywiście zastaliśmy wszystkich zaginionych... choć nie takich, jak ostatnio ich pożegnaliśmy.
Z bijącym szybciej sercem obiegłem wzrokiem nieprzytomne wilki, po czym zatrzymałem wzrok na każdym z kolei, z niecierpliwością oczekując, aż Etain, która przybyła na miejsce przed nami, skończy oglądać Tiskę, Karę i Magnusa.
Niczego już nie rozumiałem. Usiadłem na ziemi i zacząłem bezmyślnie przysłuchiwać się rozmowom otaczających mnie wilków, składającej się głównie z lakonicznych pytań i mętnych odpowiedzi.

< Tiska? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz