To była jedna z najbardziej magicznych chwil, jakie przeżył od… właściwie to chyba od samego dołączenia do Watahy Srebrnego Chabra. Nazwała go tatą. Chciała go nazywać tatą. To był jej własny wybór, na który nikt nie miał wpływu oprócz niej samej.
Cała ta sytuacja stanowiła ostatni potrzebny gwóźdź, jednakże nie do trumny, ale do drzwi, które teraz otwierały się szerokim łukiem zapraszając w nowy rozdział życia. Próg ten Paki zamierzał przekroczyć bez chociażby śladu zawahania. Na uświęcenie swojego postanowienia przytulił małą Alkestis do serca.
Mijały kolejne dni, waderka coraz bardziej się do niego otwierała. Czasem się razem bawili, powoli udawało mu się zabierać ją na lekcje. Nie bała się już więcej. Był z niej taki dumny… Czuł w środku, w jelitach, że kiedyś ta biała kruszyna wyrośnie na wspaniałą waderę, która dokona najbardziej niesamowitych rzeczy. A nawet gdyby tak się nie stało, na pewno wspierałby ją na każdej obranej przez nią ścieżce życia.
Pewnej bezchmurnej, w miarę jeszcze ciepłej nocy parka oglądała błyszczące się na niebie gwiazdy, mrugające do nich z pewnym zaproszeniem, by zatańczyli razem z nimi na tej ciemnej scenie. Zapewne nie wiedziały, że wilki nie potrafią latać.
Alkestis siedziała w ogonach rudego basiora, nieświadomie przygniatając je łapkami, ale jemu kompletnie to nie przeszkadzało. Oglądał kosmiczne świetliki wraz z nią, czując jej ciepło i że wcale się nie boi. O to od początku chodziło. Gdy przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie, w oczach zebrały mu się słone łzy, którym pozwolił spłynąć swobodnie po policzku. Przy Tisi nie bał się okazywać emocji, ufał jej. Po ojcowsku, po rodzinnemu, w sposób, w jaki dotychczas ufał tylko i wyłącznie Skinterifiri.
Zwrócił na nią wzrok, zauważając, że dwa małe nieba pojawiły się również i w jej oczach. I były o wiele piękniejsze niż to, co wisiało nad nimi.
– Tisia? – spróbował zwrócić jej uwagę. Zadziałało. – Wiesz… Kocham cię. – Chciał wygłosić całą szlachetną mowę, ale postanowił ograniczyć się do tych dwóch słów. Był pewien, że wyrażą więcej.
– Wiem. Też cię kocham, tato.
Biała waderka przytuliła się do swojego przyszywanego taty, co Paki natychmiast odwzajemnił. Ciepło pojawiło się nie tylko między nimi, ale też wewnątrz nich, rozświetlając całą noc niewidocznym blaskiem miłości ojca do córki oraz córki do ojca. Tej nocy powstała jedna z najsilniejszych więzi znanych we wszelkich istniejących światach.
<Koniec>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz