niedziela, 11 października 2020

Od Nuit Calme CD Paketenshiki

Czułam jak chłód całkiem opanowuje moje ciało. Paki pomógł mi i zaprowadził do medyczki. Nie wiedziałam, że jest tu wataha. Po tym jak zostałam ułożona w odpowiednim miejscu, spojrzałam na basiora z wdzięcznością. Etain, gdyż tak nazywała się owa wadera, zaczęła mi się przyglądać.

- Jest niebywale zimna. - zauważyła samica.

~ To nic nie da ~ znów usłyszałam echo, odbijające się po mojej głowie. Zadrżałam.

- Coś cię boli? - spytała Etain. Zaprzeczyłam ruchem głowy. - A coś jeszcze czujesz? - również zaprzeczyłam. Medyczka wykonała mi kilka "badań", lecz nie była w stanie określić, co jest przyczyną mojego stanu. Podała mi jakieś zioła, które z pewnością miały mi pomóc. Gdy ja zajęłam się przyswajaniem ziół Etain odeszła ode mnie. 
Podeszła do basiora, który mi pomógł, aby z nim porozmawiać.

~Nie poznają tajemnicy~ odezwał się ponownie głos. Położyłam głowę na ziemi, a uszy zakryłam łapami. ~Nasza współpraca jest nieunikniona. Otrzymałaś ode mnie pomoc, teraz spłacisz dług.

- Jaki dług? - spytałam cicho, ledwo słyszalnie. 

~ To dzięki mnie żyjesz ~ zadrżałam ponownie. Nie wiedziałam o co chodzi. Miałam ochotę uciec, ale dokąd? 

- Na ten moment, nie jestem w stanie stwierdzić co konkretnie się z nią dzieje. - usłyszałam głos medyczki. Samica podeszła do mnie. - W razie potrzeby przyjdźcie do mnie. Obecnie zalecam mieć ją na oku. Jej stan jest skomplikowany. 

Spojrzałam na basiora, który uważnie słuchał słów Etain. Ja sama czułam się tak mała przy nich. 

Gdy wyszliśmy z jaskini spojrzałam niepewnie na wilka. Szłam sama, chwiejnym krokiem, lecz nie chciałam już męczyć samca. Paki chyba poczuł na sobie mój wzrok, ponieważ również na mnie zerknął. 

- Wybacz, za kłopoty jakie ze sobą przyprowadziłam. - powiedziałam spuszczając wzrok na łapy. - Nie będę cię już niepokoić, znajdę jakieś zacisze... Tam będę mogła odpocząć, aby ci już nie zawracać głowy. Już i tak zrobiłeś dla mnie wiele. - odparłam z delikatnym uśmiechem. Paki spojrzał przed siebie zamyślony. Po chwili znów spojrzał na mnie. 

- Zamierzasz odejść? Nie wiemy, co jest przyczyną twojego obecnego stanu. Proszę zostań, póki nie poczujesz się lepiej. - odparł. Uśmiechnęłam się. 

- To naprawdę miłe Paki. - powiedziałam nieco raźniej. - Jednak nie chce sprawiać problemów. - dodałam ciszej. 

- Nie przejmuj się, to nie problem. - powiedział Paki z uśmiechem, który z pewnością miał mnie podnieść na duchu. 

Zadziałało... 

- Póki nie będziesz w stanie sama polować, zajmę się tobą. - ponownie się uśmiechnęłam z wdzięcznością. 

Spojrzałam w niebo, które była tak bardzo piękne. Nie mogłam oderwać wzroku od gwiazd. Pięknie zdobiły nocne niebo. Pierwszy raz czułam się spokojna. 

<Paki?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz