Nao wędrował już kilka dni. Nieco zwątpił w swoje zamiary.
„Jesteś słaby duchem. Musisz wierzyć w cel”
„Jesteś słaby duchem. Musisz wierzyć w cel”
Samcowi zaczęła dokuczać samotność. Nie miał do kogo otworzyć pysk. Łapy nieco już bolały od ciągłej wędrówki. Nao wiedział jednak, że jeśli się zatrzyma to będzie już dla niego koniec. Może zatrzymać go deszcz, może nie odnaleźć siły na dalszą wędrówkę i cały jego zapał może zniknąć.
- Oj Nao… - westchnął. Rozejrzał się po chwili. Coś białego śmigło mu przed oczami, pomiędzy kilkoma drzewami. Samiec nadstawił uszu. Ostrożnie stawiał kolejne kroki. Był gotowy do obrony lub też ataku. Jednak po chwili okazało się, że była to sowa. Naoru rozluźnił mięśnie.
- Nie myślałem, że zwykła sowa, będzie w stanie cię wystraszyć. - Naoru odwrócił się w kierunku głosu. Jego właścicielem okazał się znany mu Ryś.
- Rysio? Co ty tu robisz? - spytał basior zaskoczony.
- Pilnuję cię. Nie chciałem puszczać cię samego.
- A co z Yuki i Asmirą? - spytał Naoru.
- Poradzą sobie, spokojnie.
- Szczerze, to miło będzie wędrować z kimś. Samotność zaczęła mnie już drażnić.
- Domyślam się. Dogoniłbym cię szybciej, ale deszcze…
- Dobrze cię rozumiem. Ja też przerywałem wędrówkę, gdy padało.
- Łatwo teraz o jakieś choróbsko. Ale to nie ważne. Lepiej ruszajmy dalej. Zaczyna się ściemniać, a ja jestem już nieco wykończony.
- Może gdzieś w pobliżu znajdziemy schronienie na noc?
- Gdyby się to udało byłbym naprawdę szczęśliwy. No nic, ruszamy. - oznajmił kot i wolnym krokiem ruszył przed siebie. Samiec udał się w jego ślady. Około godziny później obaj spojrzeli w niebo.
- W kocimiętkę! - zawołał Rysio.
- Zbliża się deszcz. - zauważył Nao.
- Nie będę się moczył. - odparł Rysio oburzony.
- No tak… Koty nie lubią wody.
- To, że należę do rodziny kotowatych, nie ma nic wspólnego z moją niechęcią do zmoknięcia.
- Na pewno. - odparł rozbawiony samiec.
- Nao… Ty se lepiej ze mnie nie żartuj. Ja już swoje przeżyłem. Mam prawo narzekać na życie. - odparł kocur. Basior pokręcił głową z rozbawieniem.
- Nie zdziwię się, gdy ty jeszcze moich wnuków doczekasz.
- A kto wie. Jak mnie piach nie zawoła. - odparł ryś. Po chwili obaj natknęli się na jaskinię. Naoru spojrzał na Rysia.
- To co? Może przeczekamy deszcz tu?
- Lepszego wyjścia nie mamy.
- W takim razie starsi przodem. - odparł Naoru z uśmiechem. W odpowiedzi usłyszał ciche syknięcie i mamrotanie od strony Rysia. Humorki wiekowe? Pomyślał rozbawiony Nao. Wszedł do jaskini za kocurem. Obaj ułożyli się wygodnie na ziemi.
- Gdy tak na ciebie patrzę, to naprawdę przypominasz swojego ojca i matkę.
- Co masz na myśli?
- Masz oczy Aisu i grzywkę ojca. - odparł Rysio liżąc łapę. - Byliby z ciebie naprawdę dumni.
- Nie jestem przekonany. - odparł Naoru. - Mama może i tak, ale tata?
- To, że odszedł ie oznacza, że przestał cię kochać. Może potrzebował tego? Śmierć Aisu mocno go zaskoczyła i z pewnością zasmuciła.
- Masz rację. Może skoro mam jej oczy, to nie mógł już na mnie patrzeć? Pewnie ciągle mu o niej przypominałem.
- Nie o to mi Naoś chodziło. - westchnął Rysio. - Zostałeś, by zająć się siostrą. Powiedz mi… Gdyby Asmi nie było, zostałbyś w watasze? Czy raczej wolałbyś odejść od niej, aby przeszłość pozostawić za sobą? Conquest pewnie chciał odejść od przeszłości. Wszystko mogło mu przypominać Aisu. Wiedział, że jesteś silny i zajmiesz się siostrą. Jestem przekonany, że tak było.
- Może i masz rację. - odparł Naoru układając głowę na łapach. - Tęsknię za nim…
- Nie tylko ty Nao. Nie tylko ty. - odparł Rysio. Basior westchnął cicho. Ryś leżał przez chwilę w bezruchu, a następnie wstał i ułożył się przy Naoru, aby dodać mu otuchy.
- Zostanę przy tobie. Póki śmierć nas nie rozłączy.
- Dziękuję ci.
- Obiecałem Aisu, że się tobą zaopiekuję. Zawsze dotrzymuje danego słowa. - odparł z uśmiechem. Naoru odwzajemnił uśmiech, a następnie przymknął oczy. Z czasem udało mu się zasnąć.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz