Od 30 minut próbowałem uleczyć swoją siostrę. Czułem słabnące siły, ale wiedziałem, że stać mnie na więcej. Nie przestawałem więc, wyciskając z siebie ile tylko mogłem. Do samego końca. Kara była warta wszystkiego, nawet jakbym miał za nią umrzeć.
- Magnus, chyba już wystarczy. –
powiedziała w końcu Etain. Kątem oka zobaczyłem zaniepokojenie na jej twarzy,
ale później spostrzegłem, że zniknęła. Odetchnąłem więc głęboko i zwiększyłem
moc zimnych płomieni. Teraz były już tylko wokół głowy Kary, opuszczając całkowicie
moje ciało. Nie byłem pewny jakie to może mieć skutki, ale nie interesowało
mnie to. Czułem, że jestem już blisko. Tak niewiele brakowało.
- Magnus! – usłyszałem znajomy
krzyk. Tiska wleciała do jaskini jak poparzona. – Ty idioto! Do końca
postradałeś rozum!? – odciągnęła mnie od nieprzytomnej wadery tym samym
przerywając połączenie. Ogień szybko wrócił na moje łapy i leniwie falował
wokół nich. Westchnąłem niczym zbulwersowany dzieciak.
- Tak niewiele brakowało, wiesz? –
wyrzuciłem do niej gniewnie, ale potem poczułem zawroty głowy.
- Tak… - zaczęła patrząc na mnie.
– niewiele brakowało, żebyś i ty tu leżał nieprzytomny. Chodź już, odprowadzę Cię
do jaskini, musisz odpocząć przed jutrem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz