Gdy dotarłem do jaskini Etain, wadera już na mnie czekała. Wymieniliśmy się zwrotami grzecznościowymi i przystąpiliśmy do roboty. Kara leżała bez ruchu w najdalszej części jaskini. Wyglądała zupełnie jakby spała, ale każdy wiedział, że jest inaczej. Dzisiaj jednak miałem pomóc komuś innemu. Do jaskini co jakiś czas przychodziły wilki chore, zranione i z przeróżnymi objawami. Nie miałem problemu z leczeniem niewielkich ran kłutych, gdy jednak chodziło o obrażenia wewnętrzne czy przeziębienia i podwyższoną temperaturę, to szło mi jednak gorzej. Działanie na skórę i tkanki było stosunkowo łatwe. Wewnętrzne obrażenia, czy ból były jednak trudniejsze do opanowania. Dobrze mi się współpracowało z Etain, pewnie głównie dlatego, że nie poruszaliśmy innych tematów niż sposoby aby pomóc przychodzącym pacjentom. Nie wiedziałem, że wadera ma tak dużo pracy na co dzień, wystarczyło, że ktoś wbił sobie drzazgę w łapę i już przybiegał (albo raczej kulał) do medyczki. Po połowie dnia czułem się już wyczerpany, więc Etain zarządziła przerwę na posiłek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz