Ceres czuł się przyparty do muru. Nie mógł odmówić, choć bardzo chciał. Bezpieczeństwo Ashery było dla niego najważniejsze. Spojrzał na matkę, która trzęsła się ze strachu. Ceres wiedział, że był jeszcze zbyt słaby, aby stawić ojcu czoła. Niestety...
- Niech cię diabli... - warknął zwracając się w kierunku ojca. Demon uśmiechnął się.
- Czyli umowa stoi? - spytał.
- Tylko dlatego, że jesteś cholernym egoistą, a mi zależy na bezpieczeństwie Ashery.
- Strach potrafi wiele zdziałać. - odparł Sangre. Zbliżył się do Ceres'a i zmierzył go wzrokiem. - Przyda cię się przybrać na masie i sile. Obecnie nie różnisz się niczym od pchły. - skomentował. Ciche warczenie wydobyło się z pyska młodszego. Demon zaśmiał się. Następnie spojrzał na Asherę. Samica wycofała się za syna.
- Ciągle jesteś tchórzliwa. Nic się nie zmieniło. - odparł z odrazą. Ceres zagrodził basiorowi jeszcze bardziej drogę.
- Odczep się od niej. Mało ci? Tyle przez ciebie wycierpiała, co ma skakać z radości? - spytał zirytowany Ceres.
- Ma ciebie tak? Pociecha dla matki to najcudowniejszy skarb. Powinna się cieszyć, że sprawiłem, że ma syna.
- Cieszyć?! - ton głosu Ceres'a nieco się podwyższył. - Zgwałciłeś ją! To ma być powód do radości?!
- Każdy patrzy na to inaczej. - odparł demon. Ceres ledwo powstrzymywała się od rzucenia do gardła demona. Sangre coraz bardziej go denerwował.
- Obyś zdechł. - warknął i odszedł do jaskini. Ashera odprowadziła syna wzrokiem. Następnie spojrzała na Sangre. Złożyła po sobie uszy i milcząc odeszła za synem.
- Ceres? - spytała niepewnie.
- O co chodzi? - spytał chłodno samiec. Jego ton zaniepokoił białą. Ashera zatrzymała się i spojrzała na swoje łapy. Ceres widząc to kątem oka zatrzymał się.
- Wybacz, nie chciałem by to tak zabrzmiało. - zaczął i podszedł do matki. Otarł się głową o jej śnieżnobiałe futro. Ashera również się otarła o syna.
- Nie powinieneś tak ryzykować. Kto wie co mu przyjdzie do głowy. - powiedziała cicho.
- Dla mnie ważne jest tylko to, byś była bezpieczna. - odparł młody.
<Sangre? >
Art robiony przeze mnie UwU
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz