Uszy Tisi lekko drgnęły na widok pojawienia się wadery. Ta patrzyła się na młodą ze smutną troską.
-Po twoich oczach widzę, że część ciebie mnie rozpoznaje...- Powiedziała ta niższa. Alkestis zamknęła oczy.
-... Moja dusza widzi w tobie coś znajomego- odpowiedziała po chwili otwierając oczy. Tamta spojrzała w bok, jakby uciekła spojrzeniem. Nie miała odwagi patrzeć na młodą waderę?
-I ma rację- westchnęła.- Jestem Hope. Jesteś Akletis, dobrze wymówiłam twoje imię?
-Alkestis- poprawiła cicho, na co Hope lekko się zgarbiła. Zaśmiała się krępująco.
-Wybacz za pomyłkę.
-Przyzwyczaiłam się, nic się nie stało- uśmiechnęła się lekko.- Jeśli to ułatwi sprawę, mów mi Alke.
-Mogę Tisia? To bardzo uroczy pseudonim...- Wspomniana wzruszyła ramionami. Hope odetchnęła z ulgą.- Zgaduje, że tylko najbliżsi tak cię zwą.
-To prawda- potwierdziła.- Skąd cię znam? Czemu jesteś smutna, Hope?
Niebieskowłosa wilczyca spojrzała przepraszająco na usłyszane pytania.
-To długa historia- westchnęła.- Wiesz, przeszłość robi swoje, jednak potrafi mocno zaskoczyć. Tak jak w tym przypadku.
-To znaczy?
Hope nie odpowiedziała, tym razem zbliżyła się do stojącej i gestem głowy zaprosiła na wspólny marsz. Odkąd ruszyły, Tisia zerkała w stronę Hope, która nie przestawała wytwarzać aurę przygnębienia. W pewien sposób znała ją, jednak nie wiedziała skąd. Duchowo czuła z nią powiązanie, nie umiała tego wyjaśnić.
W końcu się zatrzymały, w oddali zarejestrowała obecność przedmiotu, który niedawno mignął jej w myślach. Stał dosyć daleko, dając niejakie uczucie oczekiwania na decyzję.
-Widziałam je- szepnęła Alkestis. Hope zatrzymała i zgarbiła się bardziej. Teraz wpatrywała się w podłoże, usilnie nie patrzyła na tamtą.- O co tu chodzi Hope?
Zesztywniała nieco słysząc pytanie troskliwym tonem. Widziała, że tamtej nagle ciężko cokolwiek powiedzieć, dlatego spróbowała inaczej podejść do tematu.
-Jesteśmy w moim umyśle?
Hope nie podnosząc głowy lekko nią zamachała, dając znak "tak jakby".
-W mojej duszy?
Znowu ten sam gest. Tisia założyła, że chodzi o jedno miejsce, prawdopodobnie połączone między tymi sferami. Ponownie ponowiła wypytywanie milczącej wadery, wierząc, że chociaż nie chce mówić to chociaż pokaże inne znaki.
-Czy tamto lustro jest jakoś ze mną związane?
Hope kiwnęła głową.
-... Ty wiesz o co chodzi, prawda?
Znowu ten sam znak, już bardziej w boleśniejszym wykonaniu.
-Wiesz kim jestem?
Ostatnie pytanie wyszło lekko dygocącym głosem. Ból Hope był namacalny przy ostatnim potwierdzeniu.
-Hope? Proszę, spójrz na mnie- powiedziała cichym głosem.
-Przepraszam... To moja wina- wadera podniosła głowę, z jej oczu płynęły łzy.
-Jak to, twoja wina? Co masz na myśli?- Tisia podniosła łapę w celu zbliżenia się do płaczącej. Spojrzała na młodą z chwilą, gdy trysnęła fontanna cieczy. Z Hope zaczęła wypływać żałość.
-T-to.... To wszystko stało się prz-przeze mnie...
-Hope?
-Popełniłam błąd, który był wysoki w kosztach. Wybacz mi to, co teraz powiem ale...
Hope znowu zwiesiła głowę płacząc. Następne słowa niejako wbiły się w Alkestis.
-... Jesteś dziełem przypadku. Nie powinnaś w ogóle istnieć.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz