Znalazła się nie wiadomo gdzie, wszystko było szarawe, jak mgła. Rozejrzała się po najbliższej okolicy, jednak nie zarejestrowała jakiejkolwiek obecności. Była sama w pewnego rodzaju nicości, a przynajmniej na to wyglądało.
Ten sen, wizja, zapoczątkował swoje występowanie jeszcze za czasów nastoletnich waderki. Niemal co noc pojawiała się ta akcja, nigdy do tej pory nie widziała, co miało stać się dalej. Czasem pojawiały się drobne zmiany scenerii, czasem szum zdawał się coś przekazać ale nic poza tym.
Alkestis otworzyła oczy i rozejrzała się wokół siebie. Znowu siedziała pod klonem oparta grzbietem o korę, wiatr cicho poruszał liśćmi drzewa, delikatnie zapraszając je do oderwania się od gałęzi. Przymknęła lekko powieki myśląc o tej wizji. Wnioskowała, że ma to związek z nią samą, najpewniej z pewnego rodzaju mentalnym zagubieniem jej samej.
Kim była? Zadawała to pytanie sobie dość często. Wiedziała, że część watahy dalej patrzyło na nią z zaciekawieniem. Kojarzyli swoiste warunki pojawienia się oraz to, iż Paketenshika ją adoptował. Tak naprawdę, miała styczność z bardzo wąskim gronem watahy - jej ojciec, Ashera i Mundus, Szkło tylko czasem się pojawiał. Nikt więcej. Być może wynikało to z urodzonym dystansem do niej, może Paki tak chronił ją?
Przyjrzała się ziemi podczas ruchu ogonem, który zakrył jej niezbyt duże łapki. Pod obecnym drzewem było oczywiste, dlaczego jest otoczona liśćmi klonu w ciepłych barwach. Pomyślała o tym, że nadszedł czas aktywnego życia w watasze. Chciała poznać i żyć w przyjaznych relacjach z członkami, w końcu, po to tu była prawda?
Na co czekasz?
Cichy szept w uchu ponownie naprowadził ją na myślenie o wizji. Czy odczuwała jakiś lęk przed odkryciem prawdy? Nie, pomyślała, chyba nie. Chciała raz na zawsze rozwiać ostatnie wątpliwości o niej samej. Czy jej podejrzenia były prawdziwe?
Wtedy w głowie mignął jej obraz lustra. Trwało to dosłownie mniej niż ułamek sekundy ale przeczuwała, że jest bardzo ważny w odkryciu niej samej. Tylko jak tu dotrzeć do rozwiązania? Cicho westchnęła. Może i nie było nikogo na linii horyzontu ale dalej nie chciała zabrać głosu.
W okresie szczenięco-nastoletnim usłyszała o zaklęciu prawdy, ten o prawdziwym widzeniu. Myślała już na początku o skorzystaniu z takiej możliwości, jednak nikt z watahy nie dysponował tego rodzaju magią, dlatego plan ostatecznie odpadł na starcie. Taka była oficjalna wersja.
-A może potrzebuje po prostu wyciszyć umysł?- Szepnęła sama do siebie. Gdzieś z tyłu głowy usłyszała echo chichotu, to prawdopodobnie był dobry trop. Przywykła do sporadycznie cichych głosów, które słyszała w głowie. Nigdy nie przerażały jej, jakby byli to starzy a dobrzy znajomi. Nikt o tym nie wiedział.
Postanowiła znaleźć sobie cichy kąt, gdzie będzie mogła na spokojnie zebrać myśli. Ojciec widząc jej sporadyczne drzemanie za dnia nigdy jej nie budził. Każda opcja odpoczynku była w porządku, dlatego też skierowała się do lokum, które dzieliła z nim jako szczenię.
Znowu się znalazła otoczona szarością i mgłą, tym razem po rozejrzeniu się, dostrzegła w oddali zarys obiektu.
-Jesteś pewna? Nie będzie odwrotu- usłyszała cichy głos. Obróciła się w tamtą stronę.
Za nią zbliżała się wilcza postać, która nabierała ostrości. W końcu zatrzymała się na granicy niejakiego okręgu i wtedy Tisia mogła ją zobaczyć w pełnej krasie. Nieco niższa wadera, która wyglądała jak ona, różnicą były tylko błękitne włosy i biały ogon z niebieskim zakończeniem.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz