poniedziałek, 5 października 2020

Od Alkestis CD. Paketenshiki

 Słuchała w milczeniu jego wypowiedzi, wręcz zakończonej błaganiem. W niej niejako zderzały się sprzeczne myśli - jak, dlaczego i po co? 
Jak do tego doszło?
Dlaczego chciał ją przygarnąć?
Po co się przejmował nią?
Tisia nie rozumiała w zasadzie niczego, jedyne co wiedziała to jej własne imię oraz fakt, że te dwa dorosłe wilki bardzo się o nią troszczą. Nic więcej. Nie znała świata ani jak na nim się znalazła, a tutaj ktoś chce ją adoptować w zasadzie nie wiedząc o niej za wiele.
Rudy od razu rozpoznał jej samotne istnienie, jednak jaki był tego sens?
I wówczas wręcz usłyszała cichy głos, niby w głowie a jakby w serduszku. Było to dosłownie jedno słowo: zaufaj.
Krótka wiadomość niejako ją jednocześnie uspokoiła jak i pobudziła. Czy to było coś na zasadzie głosku rozsądku, tudzież szósty zmysł?
Podświadomie odczuwała, że może na tym głosie polegać. Zamrugała oczkami, niejako wracając do rzeczywistości, on w dalszym ciągu spoglądał na nią, oczekując na jakąkolwiek odpowiedź. Dlatego też postawiła na jedną kartę.
Kiwnęła lekko główką na znak zgody. Uszy rudego basiora gwałtownie się poruszyły widząc jej gest, po ziemi zaczęły się przesuwać jego ogony. Nachylił się ponownie ku niej.
-Zaopiekuje się tobą najlepiej jak umiem- szepnął jej czule. Strzepnęła uszkiem słysząc to ale cały czas obserwowała go. Spojrzał w kierunku dorosłej wadery.- Kiedy będę mógł jej pokazać mó... jej nowy dom?
Oba wilki zerknęły na szczenię, które ponownie starało się stanąć o własnych siłach, gdzie jej łapki lekko się rozjeżdżały.
-Myślę, że można już to brać pod uwagę- odezwała się Ashera.- W końcu zamieszka z tobą, więc warto aby się rozeznała. 
-Chcesz zobaczyć swój nowy dom Tisiu?- Paki zapytał małej. Ponownie kiwnęła główką. Widzieli jak jej łapki się trzęsą podczas zaciekłej walki przy wstawaniu. Ashera delikatnie ujęła jej fałdę skóry na karku we własne zęby, przez co Alkestis odruchowo przyciągnęła do siebie swoje łapki oraz ogon. Teraz wisiała w pysku białej, która bardzo łagodnie ale pewnie utrzymywała ją. Była jeszcze malutka, zatem i w zasadzie ważyła tyle co nic.
Basior wolno wyprowadził Asherę trzymającą młode i powoli kierował do swojego lokum. Po dotarciu, samica ostrożnie odłożyła małą na grunt w nowym otoczeniu, gdzie zaczęła rejestrować nowości.

Kolejne dni mijały bardzo spokojnie - Paketenshika zatroszczył się o komfort szczenięcia, które pozostawało ciche, wręcz gdyby jej nie było widać to w ogóle by się nie wiedziało o jej obecności. Paki wykorzystywał swoje ogony do zainteresowania młodej i nie tylko, ponieważ wręcz zasypiała w nich lub chociaż lubiła być nimi otoczona.
Basior działał delikatnie ku niej, tym samym czyniąc postępy w ich relacji. Już drugiego dnia była obok niego przy posiłku, innym razem leciutko się uśmiechnęła. Były to małe kroki ale bezcenne. Zwłaszcza, że wkrótce biała kuleczka starała się więcej odzywać.

To wydarzyło się wieczorem, gdy słońce dawno skryło się za horyzontem. Basior właśnie się położył po wcześniejszym odłożeniu znanych mu dokumentów. Tradycyjnie, mała leżała w jego ogonach, które szczerze sobie upodobała, jednak tym razem bawiła się łapkami a nie od razu wtulała w rude kity.
Zmieniła pozycję na siedzącą ale wzrok przykuła do swoich łapek, którymi poruszała. Spojrzał na nią, widział jej nieśmiałe podenerwowanie.
-P-Paki?
-Tak Tisiu?- Zapytał się troskliwie małej. Do tej pory w zasadzie nie odezwała się do niego po imieniu i to w dodatku jako pierwsza. Dropiła bardziej łapkami.
-Mogę o coś zapytać?
-Oczywiście maleńka- zachęcił ją z delikatnym uśmiechem. Spięła się bardziej. W zasadzie, nie wiedziała czy może o coś takiego zapytać.
-C-czy... m-m-mogę mówić do ć-ć-ciebie.... t-tato?- Zapytała się jąkając. Nie słysząc przez chwilę odpowiedzi, bardzo powoli podniosła łebek ku niemu. Wilk patrzył na nią szczerze zaskoczony z lekko otwartym pyskiem.
Otworzyła szerzej oczy wystraszona, tym samym podnosząc łapki do góry jakby w geście obronnym.
-Prze-przepraszam!- Zapiszczała czując gromadzące się łzy w oczach.- N-n-nie chcia-aałam! J-jesteś dla m-mnie już t-tak-ki dobry!
Już wręcz była na krawędzi płaczu, kiedy poczuła jak ją bardzo delikatnie przytula do siebie.
-Nie płacz kochanie- odezwał się cicho zduszonym głosem.- Tak, jak najbardziej możesz mnie tak nazywać. Będę twoim tatą, jak ty moją córeczką- dodał ciszej, jego głos wydawał się wręcz drżeć ze wzruszenia, jakby sam zaraz miał się popłakać. Albo piszczeć. Albo jedno i drugie.
-Będziesz moim tatą?- Pociągnęła noskiem spoglądając na niego tymi swoimi ślicznymi fioletowymi oczkami. Z czułym uśmiechem pokiwał głową.- Mam tatę... Mam tatę....
Po wypowiedzeniu tego na głos, malutka Alkestis uśmiechnęła się szczerze i zaraz się słodko roześmiała wtulając w rude futro, na co przytulił ją mocniej, sama merdała czarnym ogonkiem radośnie.


<Paks? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz