Jak tylko zobaczyłem tą samą scenerię, myślałem, że znowu śnię. Wolałbym nie widzieć tego ponownie, wolałbym myśleć, że to może nie jest prawda. Jednak skoro nawet moc Tiski ujawniła nam tę scenę, nie było co się oszukiwać. Zamknąłem oczy, gdy marne trudny ludzi nie przynosiły efektów. Nie mogłem patrzeć na nieodpowiadające ciało Kary. To było jak setki szpil prosto w poranione, rozpadające się na kawałki serce. Nie powinienem być zdziwiony, w końcu ostatnio wszystko zbyt dobrze się układało. No może oprócz porwania… Ale sielanka z Karą, Tiską i Talazą dobiegała już końca. Najpierw straciliśmy Talazę, teraz Karę, kto wie czy nie straciłem już Tiski. Nawet jeśli by mi wybaczyła naszą ostatnia kłótnię, to i tak marne były szansę by kiedykolwiek nas stąd wypuścili. Skończymy tak jak Kara, to było pewne. Mgła zaczęła się zmniejszać i po chwili zniknęła. W chwili gdy portal rozpłynął się we mgle, Tiska wpadła w szał. Krzyczała i rozpaczała, ale nie byłem w stanie dosłyszeć co dokładnie wydobywało się z jej ust. Wszystkie zmysły zaczęły mieszać się w jedno, zaburzając jednocześnie każde z nich. Byłem spokojny, trzeźwy umysłowo i wiedziałem dokładnie co się dzieję wokół mnie. Czułem się jednak jakbym nie był obecny na tej arenie. Nie wiedziałem czy kiedykolwiek i gdziekolwiek będę jeszcze obecny.
- Ona żyje. Ona żyje. Dajcie mi ją zobaczyć. Ona
żyje. – słowa w końcu doszły do moich uszu. Nie rozumiałem jednak ich
znaczenia. Jej futro było mokre od łez. Na to też nie mogłem patrzeć, więc
odwróciłem się i odszedłem, rzucając mało znaczące słowa na odchodne. Nie odszedłem
zbyt daleko, bo po chwili znalazłem się w potrzasku ludzi. Wszystko było mi
jedno co się ze mną stanie, marzyłem jednak by to skończyło się szybko. Nie
chodziło nawet o ból, a już na pewno nie fizyczny. Musiałem zapomnieć, a w tym
momencie śmierć była najlepszym zapomnieniem. Poczułem delikatne ukucie w
okolicy brzucha. Dość szybko wokół mnie zapadła ciemność.
---
Spotkanie w wielkiej Sali nie wydawało się
przebiegać pomyślnie. Jeden z trójki naukowców, którzy zajmowali się Karą,
chodził nerwowo wokół stołu, przy którym siedzieli zgromadzeni. Oprócz niego
byli tam jeszcze jego młodzi przyjaciele naukowcy, lekarze wykonujący zabieg na
rudej waderze oraz ich dowódca, będący Starszym Oficerem.
- Straciliśmy ją. Nie reaguje na żadne bodźce.
- Mieliście pozbyć się dowodów… - powiedział ich
dowódca, na pozór spokojnie. – ALE NIE CHODZIŁO O ZABIJANIE NAJCENNIEJSZYCH
OKAZÓW, POTRZEBNYCH DO BADAŃ!
- Dobrze, dobrze! Wiemy przecież. – jęknął jeden z siedzących
naukowców. – wszystko szło zgodnie z planem, tyle że nasz wspaniały główny
neurochirurg, przełożył badania i substancję nad życie wilka.
Lekarz słysząc, że rozmowa kieruje się na niego,
wstał z wściekłością.
- Przecież tego właśnie chcieliście! Ta substancja
jest droższa i ważniejsza niż jakieś tam stworzenie. – mówiący wcześniej
spojrzał na niego jak na niedorozwiniętego.
- A pomyślałeś ile byśmy mieli zasobów, gdybyśmy nie
zabijali wilków, które produkują substancje!? Takich okazów jest niesamowicie
mało, trudno znaleźć wilka z mocami, a co dopiero tak wielką siłą i mocą by
jego mózg produkował to co jest nam potrzebne. – lekarz usiadł zrezygnowany,
dając za wygraną.
- Panowie! – krzyknął ten, który wędrował w tą i z
powrotem. – nie jesteśmy tu po to, żeby się kłócić. Musimy znaleźć rozwiązanie,
żeby nasze ciepłe tyłki, nadal siedziały na tych samych stanowiskach.
- A co z projektem NBM? – spytał nieśmiało jedyny,
który nie powiedział nic od początku spotkania. Na początku wszyscy chcieli
zbyć jego pomysł, jednak po paru chwilach odnaleźli w nim nadzieję na
utrzymanie wysokich stanowisk i grubych milionów na koncie. Po kilku godzinach rozmów
i rozwijania pomysłu, doszli w kocu do pewności.
- Ruda podąży z nimi, pod pretekstem zostawienia
rodziny w całości. NIKT oprócz nas o tym nie będzie wiedział, żadna z poufnych
informacji nie wyjdzie NIGDY z tego pomieszczenia. Macie dwa tygodnie na
realizację. – powiedział Starszy Oficer kończąc spotkanie. Wszyscy wstali i
zasalutowali, zgadzając się jednocześnie na utrzymanie tajemnic dla siebie.
---
Nie wiedziałem jak dużo czasu minęło, ale
wiedziałem, że nadal żyję. Wróciliśmy do testów, badań, czasem budziłem się po
nie wiadomo jak długim czasie z powrotem na arenie. Byłem jednak sam. Wyjątkowo
mi to pasowało, ale czekałem z utęsknieniem na dzień, w którym się już nie
wybudzę. Tiski nie widziałem od feralnego dnia, z resztą nie miało to już
żadnego znaczenia. Dni mijały, były długie, samotne i cudownie nijakie. Ludzie
czasem zachowywali się dziwnie, byli nerwowi, patrzyli często na zegarek i
mówili do siebie szeptem, rozglądając się czy na pewno nikt ich nie
podsłuchuje. Ja jednak robiłem nadal swoje, nie za bardzo przejmując się
otaczającymi mnie rzeczami i istotami. Jeden dzień był wyjątkowo inny niż
wszystkie. Leżałem cały dzień w pokoju, dostawałem jedzenie i nic więcej się
nie działo. Dopóki coś robiłem, moje myśli nie wracały do minionych dni, jednak
w tym momencie nie potrafiłem tego powstrzymać. Czułem się przytłoczony i
chciałem jak najszybciej dostać kolejne zadanie. Kiedy zbliżał się wieczór i
dostałem kolację podbiegłem do niej niczym wygłodzony. Nie chodziło jednak o
niezbyt dobrą karmę, ale o towarzyszącą jej wodę. Kiedy wyczułem charakterystyczny
zapach substancji usypiającej, zacząłem pić z niemałą radością.
Obudził mnie znajomy zapach i mocny porywisty wiatr.
Później usłyszałem mocny chaos otaczający moją osobą.
- Magnus! Magnus! – krzyczał dość kojarzony przeze
mnie głos. Otworzyłem oczy i spojrzałem na płowego basiora pochylającego się
nade mną. Byliśmy na plaży, wokół mnie zebrało się kilka wilków, ale
zauważyłem, że w niedalekiej odległości zebrały się dwie inne takie grupki.
- Co się stało? Co wy tu robicie!? – spojrzałem na
Szkło, dopiero po jakimś czasie rozumiejąc znaczenie jego słów. Wspomnienia o
badaniach i treningach, Karze, Tisce i wszystkim innym co działo się jeszcze kilka
godzin temu, wdarły się w moją głowę, powodując tam istny wybuch informacji.
- Nie mam pojęcia. – odpowiedziałem krótko i
zamknąłem ponownie ciężkie powieki. Ciemność otoczyła mnie po raz kolejny.
<Szkło?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz