Tego dnia wstałem w wyjątkowo dobrym nastroju, choć mojemu ogólnemu podekscytowaniu i radosnemu oczekiwaniu towarzyszyło dzisiaj jakieś zmęczenie. Mogło być spowodowane poprzednim dniem, podczas którego miałem za zadanie jedynie odpocząć i dobrze się najeść, ale równie dobrze mogło świadczyć o słabiej niż zazwyczaj przespanej nocy. Biorąc pod uwagę obie możliwości wolałem, by prawdziwa była ta pierwsza, bo wynikało z niej, że zmęczenie powinno przejść zaraz po rozćwiczeniu odrętwiałych po wielogodzinnym śnie mięśni.
- No, mój mały przyjacielu, od dziś zaczynamy na poważnie. Trening siłowy od wytrzymałościowego różni się tym, że w pierwszym ćwiczymy do zmęczenia tylko jednej, konkretnej partii mięśni lub nawet konkretnego mięśnia, a w drugim rypiemy cały organizm, dopóki nie padnie. Trudno stwierdzić, co przyjemniejsze, ale fakt faktem, choć wytrzymałość jest bez wątpienia bardzo ważną cechą, lepiej ćwiczyć ją na równi z siłą. Dzisiaj poćwiczymy siłę twoich nóg i ogólną wytrzymałość. Za mną.
Wzbił się w powietrze, a ja zacząłem biec. Leciał po mojej lewej stronie, cały czas uważnie mnie obserwując. Dalszą, wielokilometrową trasę wyznaczał mi jedynie cień jego skrzydeł. Zaznaczam, bo po upływie niedługiego czasu przestałem podnosić wzrok, a po kilkudziesięciu minutach nie miałem już nawet siły schować wywieszonego dramatycznie języka. Było gorąco, a moje ćwiczenia nabrały nowego tempa. Takiego... bardziej jednolitego, ale równie mocno rzucającego się na psychikę. Cóż, nigdy wcześniej nie próbowałem łączyć szybkiego biegu z aż tak długim dystansem.
Pierwszy dzień szkolenia pod okiem Mundurka pozostawił po sobie duże zmęczenie, trochę melancholii i refleksję nad decyzjami, które podejmujemy czasem w życiu, ale ani przez chwilę nie żałowałem, że zdecydowałem się na jego pomoc. Wyglądało na to, że najśmieszniejsza część mojej pracy nad sobą dopiero ma się zacząć. Ta część, w trakcie której chcemy zazwyczaj ze łzami w oczach schować się pod kocykiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz