Stałem, bezrefleksyjnie wpatrując się w ślady na błotnistej ziemi. Ktoś musiał tędy przechodzić co najmniej kilka godzin temu. Nie były bardzo świeże. Teraz byłem pewien. Nie było czuć żadnego konkretnego zapachu, deszcz i silny wiatr również dołożyły do tego swoją "cegiełkę" i w ogóle czułem mało co poza wilgotną wonią zmokniętej ziemi.
- Znacie te łapy? - zapytał tymczasem Mundus, stojący obok mnie i również wpatrujący się w ślady - jakieś duże są.
Popatrzyłem uważniej. Rzeczywiście. Jak mogłem tego nie zauważyć? Są bardzo duże.
Delikatnie postawiłem stopę na ziemi, obok tropu. Te łapy były też trochę bardziej wydłużone od moich. Nie miałem jednak pojęcia co...
- Kim jesteś? - zapytała nagle Kanaa. Podniosłem wzrok. Naprzeciw nas stał wielki, obcy wilk. Ach, nie... to nie wilk.
- Odpowiedz zaraz, kim jesteś - warknęła teraz nie na żarty już poirytowana wilczyca, jeżąc sierść na karku i wpatrując się w nieznajomego, który nie odpowiedział na jej poprzednie pytanie.
- Spokojnie - powiedziałem cicho - ja go chyba skądś znam.
- To raczej mało prawdopodobne - odrzekł w końcu obcy - ale ja znam ciebie, wilku.
- Co? - w tamtej chwili byłem zupełnie skołowany.
- Widziałem ciebie i twojego brata, gdy wracaliście na te tereny od ludzi. Twoja matka i twój ojciec znali mnie także.
- Kim zatem jesteś? - żachnąłem się.
- Luboradz. Teoretycznie, powinienem być członkiem waszej watahy już od jakiegoś czasu. Uzgadniałem to ze starą parą alfa. Tak się tylko jakoś złożyło, że jestem tu dopiero od dzisiaj... - rozejrzał się wkoło.
< Kanaa? >
* Patrz: Od Beryla CD Eclipse
- Luboradz. Teoretycznie, powinienem być członkiem waszej watahy już od jakiegoś czasu. Uzgadniałem to ze starą parą alfa. Tak się tylko jakoś złożyło, że jestem tu dopiero od dzisiaj... - rozejrzał się wkoło.
< Kanaa? >
* Patrz: Od Beryla CD Eclipse
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz