Tej nocy wracałem do domu ze spokojem w oczach a koszmarem w sercu. Z początku położyłem się przed jaskinią medyczną, w której była Astelle próbując zasnąć, choć moje myśli ganiały po lesie zupełnie nie pozostawiając mi pola do manewru. W poczuciu zrezygnowania nie miałem nawet powodu, by je hamować i pozwoliłem rozlecieć się mojemu umysłowi po całym otaczającym mnie świecie.
"Czy dobrze zrobiłem, mówiąc jej o moich uczuciach? Za wcześnie, tak, wiem to. Lecz w takich chwilach nie myśli się o tym. A o czym pomyślała moja najdroższa Różyczka, gdy usłyszała moje słowa? Czy śpi teraz spokojnie?"
Poleżałem tak może z półtorej godziny, chociaż czas nadzwyczaj szybko mi leciał. Pędził. Wreszcie usłyszałem ciche kroki dochodzące od strony lasu. podniosłem się wolno, siadając na ziemi i w głębi duszy mając nadzieję, że to przyjaciel, a nie wróg, a ja nie będę musiał pozostawać dłużej sam na sam z moimi myślami, które zaczynały sprawiać mi coraz większy ból.
- Kto idzie? - szepnąłem.
- To ja - odpowiedział ktoś - to ja, to ja, Bryś*...
- Brychu? - zerwałem się na równe nogi.
- Pomóż mi, Jaskier - usłyszałem proszący głos.
- Oczywiście - powiedziałem - o co prosisz?
- Pomóż mi, muszę wrócić do domu.
- Co? - zapytałem cicho, nie dowierzając w to, co słyszę.
- Moje nogi - pies z widocznym trudem, powłócząc tylnymi nogami podszedł do mnie i usiadł na ziemi - już raz mi pomogłeś. Pamiętasz? Byłeś wtedy dwa razy mniejszy, niż teraz**.
- Pamiętam - podszedłem do Brysia - co ci się stało?
- Stary już jestem... byłem w lesie i chyba coś mi się stało - obejrzał się, patrząc na swoje łapy - z nogami.
- Chodź - westchnąłem, ostatni raz spoglądając na jaskinię Astelle i lekko marszcząc brwi.
Było już pewnie bliżej poranka niż wieczora, gdy odszedłem wraz z psem. Wróciłem dopiero następnego dnia przed południem. Od razu natknąłem się na Astelle rozmawiającą właśnie z jakąś waderą Zdążyłem jedynie na nią spojrzeć, gdy dał się słyszeć entuzjastyczny głos Oleandra...
~~ Dalszy ciąg już znacie. Teraz o tym, co było dalej ~~
- ...To moja najukochańsza młodsza siostra, którą bardzo kocham - usłyszałem, gdy Astelle odchodziła zawołana przez kogoś w lesie. Zerknąłem na Nestora, jakby chcąc upewnić się, że mówi prawdę, po czym przeniosłem wzrok na znikającą wśród bezlistnych krzewów.
Gdy zrozumiałem słowa Nestora, zamachałem wolno ogonem patrząc na odchodzącą szybkim krokiem Astelle. Miałem wrażenie, jakby słowa od wczoraj docierały do mnie z pewnym opóźnieniem. W ogóle czułem się emocjonalnie rozbity. Pokiwałem smutno głową. Cóż mi po tym? To, co wczoraj mi powiedziała wyraźnie znaczyło... Różyczka nie zgodziła się i pewnie już nic się nie zmieni. Pamiętałem każde jej słowo, a to przypominało mi tylko o beznadziei, która gdzieś tam, w podświadomości, będzie mi już towarzyszyć. Są rzeczy, o których niełatwo zapomnieć, a które kształtują nas długi czas.
Usiadłem na ziemi zwieszając głowę, nagle tracąc resztki... tego czegoś, co każe nam rano wstać z legowiska.
< Astelle? >
* Patrz: Inne postacie
** Patrz: Od Jaskra CD Alekei'a
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz