Murka kiwnęła głową, na znak zgody.
Po chwili podszedł do nas Jaskier i spytał :
- Jesteśmy już gotowi? Możemy iść?
- Tak, chodźmy.
Wszyscy, nie licząc Murki i Andrei'a, opuścili jaskinię.
Już na samym początku zgodnie uznaliśmy, że trzeba się rozdzielić. Mimo wszystko mniejsze grupy szybciej się przemieszczają i są dużo cichsze. Z tego też powodu, podzieliliśmy się na cztery składy, po sześć osób. Nie licząc mnie, to w mojej grupie był Oleander, Torer, Crazy i dwa nieznane mi basiory z watahy Jaskra. Jednak z tego co później się dowiedziałam to jeden z nich nazywał się Głóg, a drugi Sekretarz. Każda ekipa wyruszyła w inną stronę. My obraliśmy sobie południe. Przez całą drogę szliśmy nieprzerwanie szybkim krokiem, czujnie rozglądając się dookoła i szukając wzrokiem ptaka i Lenka.
Czas mijał, a my nadal niczego i nikogo nie znaleźliśmy. Spojrzałam na niebo. Mimo kłębiących się chmur, wyraźnie było widać słońce, które w zastraszającym tempie zniżało się ku dołowi. Nie byłam zbyt zadowolona z tego faktu. Tym bardziej, że w ciemnościach łatwiej jest się ukryć czarnemu ptaszysku.
Nagle usłyszeliśmy czyjeś warczenie. Natychmiast przyspieszyliśmy kroku i niemalże biegiem poruszaliśmy się w kierunku źródła dźwięku. Z pewnością było to warczenie jakiegoś wilka. Po chwili wreszcie ujrzeliśmy co było tego powodem. Ciemna wadera skakała dookoła próbując odgonić czarnego ptaka, który zaciekle wymachiwał swymi ogromnymi szponami. Ona na pierwszy rzut oka nie wyglądała już młodo, lecz mimo to dobrze sobie radziła. Najwyraźniej te ptaszysko również dało się zwieść i myślało, że będzie ona bardzo łatwym celem.
- Strzyga! - krzyknął Oleander biegnąc ku walczącym
Natychmiast ruszyliśmy pomóc waderze.
< Oleander? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz