Kiedy Różyczka odbiegła, moim pierwszym odruchem było oczywiście ruszenie za nią w pogoń. W ostatniej chwili powstrzymałem się jednak, widząc, jak bardzo roztrzęsiona była. Może nie powinienem jej teraz przeszkadzać... nie. Właśnie powinienem. Nie może zostać sama. Jeśli ją kocham, muszę iść za nią.
Ruszyłem szybkim truchtem, starając się wywęszyć, w którą stronę pobiegła. Moje przypuszczenia sprawdziły się, ślad przez cały czas prowadził wyraźnie w kierunku jaskini należącej teraz do niej. Ruszyłem nieco szybszym biegiem, cały czas uważnie śledząc zapach, którego szukałem. Nie zdążyłem jednak przebiec nawet pół kilometra, gdy nagle wyskoczył ktoś z boku i energicznie zatrzymał mnie w biegu. Obejrzałem się. To Nestor, brat Astelle. Co on tutaj robi i czemu mnie zatrzymuje? Bez wątpienia ma to coś wspólnego z jego siostrą.
- Poczekaj, Jaskier.
- Cóż się stało... - zmarszczyłem brwi, ostatni raz oglądając się na drogę, którą przed chwilą obrałem, jakby mając nadzieję na zobaczenie gdzieś tam celu mojej pogoni.
- Poczekaj chwilę - powtórzył, stając przede mną - ciebie właśnie szukam. Spotkałeś moją siostrę, prawda?
Milcząc kiwnąłem głową, uważnie przyglądając się wilkowi.
- Chodź - wykonał ruch nakazujący mi iść za nim. Nic już nie wiedząc i nie rozumiejąc zniżyłem głowę i ruszyłem w ślad za wilkiem. Gdy wyszliśmy spomiędzy drzew i stanęliśmy na łące, popatrzył mi głęboko w oczy. Spuściłem wzrok. Pod tym względem przypominał trochę swoją siostrę.
- Wiem o tym, co się wydarzyło między wami... - zaczął spokojnie, mrużąc oczy, nie chcąc zdenerwować mnie ani przestraszyć. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie czułem konieczności ukazywania postawy dominacyjnej w rozmowie z obcym basiorem. Spokojnie usiadłem na ziemi, zwieszając głowę, zaciskając powieki i przełykając ślinę.
- Co zatem? - mruknąłem smutno - jeśli wiesz, to wiesz też, że nie jestem dla Astelle nikim ważnym i praktycznie nic nas nie łączy. I pewnie nie będzie.
- Nic was nie łączy? Gdzie tak biegłeś? - zapytał basior, a jego oblicze nieznacznie się rozjaśniło - muszę ci coś pokazać.
Podniosłem wzrok, podświadomie czując, że zobaczę tam coś, co miałem zobaczyć. Ujrzałem jednak zupełnie coś innego, nagle poczułem, jakbym oślepł. Potem moim oczom ukazała się bardzo dziwna rzecz.
"...A może ma to związek z tym basiorem? Jaskier, tak się chyba nazywa. Siostrzyczko, zrobił ci coś?..."
"...Ja... Ja go odtrąciłam. Nestor bo ja... On jest taki dobry i w ogóle, jest dla mnie bardzo ważny... Nigdy nie miałam takiego przyjaciela, ale" - mówiła płaczliwie Astelle, stojąc tuż obok mnie.
"Ale?" - usłyszałem głos jej brata.
"Poprosiłam o czas bo chciałabym móc pokochać go jak on mnie... Ale nawet jeśli, nie powinnam mu tego mówić. Po prostu nie mogę..."
Otrząsnąłem się. Czym są te dziwne czary??
"Stój, posłuchaj" - znów usłyszałem głos Nestora, tym razem dochodzący jakby gdzieś z innego pomieszczenia.
Usłyszałem dalszy ciąg tej rozmowy, nie przerywając już ani słowem. W pewnej chwili cały obraz zniknął, a ja znów byłem tam, gdzie wcześniej. Wstyd się przyznać, ale gdy znów spojrzałem w oczy Nestorowi, z oczu pociekły mi łzy. Nie byłem w stanie na nimi zapanować, a ślepia piekły mnie jeszcze przez dłuższą chwilę.
- No? - wilk stał przede mną wyprostowany, lekko pochylając głowę w moją stronę - teraz wiesz już nieco więcej.
Wstałem. Potem kompletnie nie myśląc nad tym co robię, skierowałem się w stronę, w którą wcześniej szedłem. Kilka kroków dalej spojrzałem na basiora niego nieobecnym wzrokiem, jakby czekając na pozwolenie. Ten stał i patrzył na mnie z ciekawością. Odwróciłem się, wyprostowałem, naprężyłem mięśnie...
i skoczyłem w głąb lasu. Teraz dopiero dotarł do mnie całkowity sens tego, co przed chwilą usłyszałem. Nie zamierzałem stracić ani chwili. W przeciągu kilkunastu minut znalazłem się przed jaskinią Astelle, po czym zatrzymałem się niepewnie kilka metrów przed wejściem. Czy na pewno mogę tam wejść? Może jeszcze chwila, za moment, może musi odpocząć? Może choć chwilę dłużej? Może nie powinienem jeszcze przeszkadzać?
Przeszedłem się w jedną stronę, potem w drugą. Jeszcze raz. Cały się trzęsłem, a moje nogi same kierowały mnie do środka. Wytrzymałem dwie, może trzy minuty. Potem wolno wsunąłem się do jaskini. Gdzieś w głębi była Astelle.
- Różyczko - jęknąłem - mogę wejść? Błagam cię, porozmawiajmy. Nie odgradzaj się ode mnie. Nie bądź okrutna... dla siebie i dla mnie.
< Astelle? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz