Siedziałam na jakimś drzewie, z którego miałam całkiem dobry widok na plażę, i objadając się popcornem maślanym ( nie pytać, skąd miałam ), który... JEST ŻYCIEM! To do tego podśpiewując kolędy, które śpiewam wtedy, jak nie trzeba, ale w święta milczę jak głaz. O tej porze roku, ładniejsze są góry niż morze. Ogólnie wolę góry. Ta opadająca mgła, widoki o poranku, w każdą porę roku, i dnia. Świerze górskie powietrze, strome zbocza, masa miejsca do latania. Tutaj powiewała poranna, morska bryza, ale nadal to nie to samo miejsce. Gdy skończyłam jeść, zeskoczyłam na mokry piach, i zaczęłam obchodzić tereny. Wiedziałam, że nie były one nie zamieszkałe. Czułam zapach wielu wilków, w tym ani jednego znajomego. Gdy tak szłam... i szłam... (przy okazji omijając jakieś wilki) No i tu się potknęłam, bo w zamyśleniu wpadłam na jakiegoś czarnego basiora.
Zatrzymałam się, uśmiechnęłam nerwowo i... zwiałam.
"CHO*ERA JASNA. CZEMU TERAZ?!" Jeszcze przed chwilą tak dobrze mi szło. Mogłam stąd uciec, i nie wracać. ALE NIE. MÓJ PECH MNIE PRZEŚLADUJE. W końcu wbiegłam do jakiegoś zbyt zielonego lasu, potknęłam się o kamień w rzece, i.... wylądowałam pyskiem na drugiej stronie strumienia w błocie. Zanim zdążyłam wstać, koło mnie, na pewną odległość zgromadziły się 3 wilki. Jednym z nich był ten dziwny czarny.
- Jestem niewinna! - krzyknęłam. Nie chciałam tutaj robić awantury, ani nikogo spalać, bo 1: Może są przyjaźnie nastawieni 2: 1-2 z nich miał żywioł wody... potrafiłam kontrolować grecki ogień, ale wtedy zużywa do za dużo mojej energii... a poza tym nie chciałam ich zabijać, tylko trochę spłoszyć. Wstałam powoli zapaliłam pysk, by pozbyć się błota, po czym zrobiłam krok w stronę jakiegoś wilka, który od razu warknął.
- Może... się jakoś dogadamy? - spytałam. Brak reakcji. - Nie to nie. Trudno - tutaj popatrzyłam na jednego z wilków, i ten zaczął zwijać się z bólu, tamte popatrzyły na niego ze zdziwieniem. Ja wykorzystałam okazję, przerwałam czar, i wzleciałam w powietrze. No... może w połowie, bo jakiś wilk najwyraźniej miał cały czas trzeźwy umysł, bo chwycił mnie za ogon, i przygniótł do ziemi. Popatrzyłam na tego osobnika spode łba. Serio? Przez niego nabiłam se guza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz