Ocknęłam się może po jakiejś godzinie, niepokoiło mnie coś ale nie wiedziałam, co to było konkretnie. O dziwo, czułam się już znacznie lepiej ale nigdzie nie było bliskich sercu mi dwóch basiorów. Usłyszałam szmer na zewnątrz, dlatego jakoś wstałam i poczłapałam do wyjścia.
-Naprawdę, martwi mnie ta sytuacja- westchnął Nestor.
-To już nie przelewki, Oleander musi się dowiedzieć o tym- powiedział twardo Jaskier.
-Lepiej, żebyście sami mu to opowiedzieli- stwierdził Mundus. Zaraz jednak zauważył moją obecność bowiem dodał nim odfrunął- a tymczasem, chyba coś powinniście zrobić.
-Astelle! Co się stało, czemu nie śpisz?- Zapytał szybko Jaskier.
-Coś mi nie daje spokoju i nie wiem co to jest- przyznałam szczerze. Oboje spojrzeliśmy w stronę gdzie stał Nestor ale już go tam nie było, znowu się rozpłynął w powietrzu.- Tak właściwie, co się dzieje?
-Chodźmy do środka lepiej- powiedział trochę wymijająco Jaskier gestem zapraszając do powrotu. Zapaliła mi się ostrzegawcza lampka w głowie, skoro nie chciał rozmawiać przy innych to musiało być coś poważnego. Lekko zaniepokojona podążyłam za nim. Gdy już siedzieliśmy głęboko, odezwał się.
-Pamiętasz ostatnie zdarzenia?
-Miałam oto pytać. To ten sam dzień?
-W jakim sensie?
-Uhm, naszego ślubu- poczułam jak się lekko rumienię.- Właściwie było gdzieś południe jak wracaliśmy z WWN i jak Arcun nas dopadł...- urwałam.- A teraz jakby godzina się nie zmieniła jak się zbudziłam wycieńczona.
-Czyli tak- mruknął Jaskier namyślając się. Zaraz odezwał się ciszej- wiesz, to nie jest najprzyjemniejsza historia.
-Opowiedz mi- poprosiłam czując narastający lęk. Mój ukochany westchnął ciężko.
-Arcun cię opętał, zmieniając wspomnienia. Przez kilka dni żyłaś w przekonaniu, że dołączyłaś do WSJ pod opieką tego gościa i jego grupy, jeden z nich udawał twojego partnera- ostatnią kwestię powiedział tak szybko, że nie zrozumiałam sensu od razu.- Przez to zaklęcie stałaś się... hm, jakby to ująć... groźniejsza i...
-I?- Miałam wrażenie, że serce mi wyskoczy.
-I chciałaś z nimi zaatakować nas oraz watahę- wyznał gorzko. Zamarłam.
-Z tamtejszym alfą zamierzaliśmy załatwić to ale poszło nie tak... Zamordowali go. Wściekłaś się i wywiązała się bójka, włącznie z przybyłymi innymi tamtymi wilkami. Chociaż uważałaś, że jesteśmy śmiertelnymi wrogami- tu jeszcze opisał wydarzenie, przez które tak go znienawidziłam,- to jakby ochroniłaś nas. Potem tamci uciekli ale teraz wrócili... Astelle, czemu płaczesz?- Zapytał zaniepokojony moim stanem. Zakryłam pysk łapami, czując jak znowu łzy lecą mi obficie.
-Nie wiedziałam! Ja przepraszam... Nie zasługuje...- wykrztusiłam z siebie niezrozumiałe słowa. Poczułam jak mnie obejmuje.
-Ciii, to nie twoja wina tylko tego Arcun'a- szeptał kołysząc mnie próbując uspokoić.- Wiem, że nigdy byś nikogo świadomie nie skrzywdziła, już się na tobie poznałem.
-Ale groziłam ci, prawie byłam bliska uderzenia ciebie- wyjąkałam.- A Nestora nazwałam zdrajcą!
-To wszystko przez Arcun'a, wiem, że nie zrobiłabyś takiego kogo kochasz- dodał głaszcząc mnie po głowie.
-Ale... Nawet mimo tych okropieństw nie żałuje- wyznałam cicho.- Wiesz dlaczego? Bo gdybym się dobrowolnie nie poddała, zrobiliby coś tobie a tego nie wybaczyłabym sobie.
< Kochanie? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz