poniedziałek, 13 listopada 2017

Od Astelle CD Jaskra

Nie zrozumiałam od razu, o co obojgu chodziło, czemu tak zawzięci byli. Chociaż może nawet doszłoby do rękoczynów a to było akurat zbędne przy obecnej sytuacji, chociaż widmo wojny było coraz wyraźniejsze. Jaskier w dodatku nie powiedział czego dotyczyła właściwie rozmowa, zamiast tego prawie natychmiast zmienił temat. Fakt, znamy się od niedawna, nie byłam stosunkowo długo w watasze a on jest przecież takim dobrym przyjacielem...
O-och... Więc to oznacza? N-nie wiedziałam... Tak szybko? A-ale... Jaskier, czemu? Tylko, że...
Spojrzałam zaskoczona na wilka, który w napięciu czekał na moją odpowiedź. Tak właściwie to on chyba był bardziej zdenerwowany z naszej dwójki. Westchnęłam, czując, że powinnam coś mu odpowiedzieć.
-Jaskier...- zaczęłam i na moment się zawahałam, słowa mi się wręcz same zobrazowały. Kurczę, dziwnie było coś takiego mówić.- Oboje wiemy, że nie jestem tu zbyt długo i nie wiem, nie znam wszystkiego. Chociaż zdaje sobie sprawę, że jesteś także alfą i zasługujesz na wspaniałą towarzyszkę, która by też sprostała tym zadaniom... Chcę powiedzieć... Na obecną chwilę muszę odmówić. Kocham cię jako przyjaciela, którego teraz ciebie widzę i widziałam od początku. Ale...- dodałam po chwili widząc jak zamyka oczy.- Proszę, daj mi trochę czasu. Jeśli pozwolisz, chciałabym cię... pokochać jak ty mnie. Czy zgodzisz się poczekać, chociaż trochę?
Posmutniałam, że musiałam odtrącić obecnie Jaskra, przykro mi było. Natomiast on odetchnął i ze spokojnym wyrazem pyska wyprostował się patrząc na mnie.
-Oczywiście, poczekam. A na razie idź spać, jest późno- dodał ciepło delikatnie głaszcząc mnie po głowie.- Dobranoc.
-Dobranoc.
Resztę nocy gryzło mnie poczucie winy. Następnego dnia poczułam zmianę w miejscach ran po styczności z kłusownikami i ratunkiem weterynarza, mianowicie rana na karku się zalepiła nie pozostawiając po sobie żadnego śladu a oko się odtworzyło. Z nieukrywaną radością zdjęłam ludzki opatrunek i po odłożeniu wyszłam ku nowemu dniu. Lecz powitało mnie kilka faktów.
Jaskier z samego rana, jak nie o świcie musiał pilnie wrócić do swojej watahy z ważnych powodów. Doszło do mnie też to, że on wcale nie musi na mnie czekać. Przecież jest dobrym wilkiem, w dodatku alfą, na pewno kręci się koło niego wiele wader, które są o niebo lepsze niż ja... Wkrótce musiałam odłożyć myśli na dalszy plan, w końcu był dzień pełen roboty po jakimś incydencie z udziałem kilku naszych wilków. Jeden najwyraźniej odtworzył los jednego członka z sojuszniczej watahy, bowiem i on został stratowany przez zwierzynę. Kiedy w trakcie przerwy od latania po legowiskach między członkami przybył Oleander, trochę był zaskoczony tym, że już patrzyłam na niego parą oczu. Później się dowiedziałam miłej nowiny, iż on doczekał się swojej partnerki, którą okazała się być Kanaa, ona również wpadła do mnie, dlatego korzystając z okazji złożyłam im gratulacje. Wkrótce zniknęli zajęci istotnymi sprawami. Uśmiechnęłam się na widok odchodzącej pary. Wówczas przed oczyma stanął mi wczorajszy widok i wyznanie Jaskra. Poczułam jak się rumienię a w sercu zrobiło trochę ciężej...
Niespodzianka wydarzyła się po następnych dwóch dniach. Korzystając z jeszcze dobrej pogody zgodziłam się na przechadzkę z przyjazną waderą. Miło rozmawiając po dłuższym czasie idąc blisko jaskiń, nieopodal zauważyłam wracającego Jaskra. Jak tylko spotkaliśmy się spojrzeniami poczułam lekkie rumieńce ale mu pomachałam na powitanie, odwzajemnił gest. Właściwie zamierzałam na łapach jak z waty podejść do niego w sprawie ostatniego wieczora, kiedy Oleander przyciągnął uwagę wszystkich obecnych wówczas gromkim krzykiem.
-Przyjaciele, nasze grono dzisiaj się powiększa o kolejnego wilka!- Po pokazaniu zadowolenia, zza alfy wyszedł szary rosły basior, wyraźnie rozbawiony.
-Ale po co od razu wiwaty, jestem tylko zwykłym wilkiem- powiedział walcząc ze śmiechem widząc nowe twarze, które po przedstawieniu się znikały do swoich obowiązków. Z daleka wydawało mi się, że jest bardzo podobny do kogoś mi bliskiego. Zaraz się rozejrzał po ostatnich czterech wilkach i gdy spojrzał na mnie, na jego pysku pojawił się ogromny uśmiech. Zaraz podbiegł do mnie-... Nie wierzę. Trochę czasu nie, Teluś?
-Nestor!- Krzyknęłam szczęśliwa rzucając się na niego z merdającym wesoło ogonem. Natychmiast wziął mnie w objęcia i miział ze śmiechem. Przypomnieliśmy sobie, że poza nami jest jeszcze tutaj Oleander i Jaskier, który patrzył na nas ze sztucznym uśmiechem i szokiem w oczach. Rozbawieni wstaliśmy. Ten drugi odezwał się sztywno podczas gdy alfa kręcąc rozbawiony głową odszedł.
-Miło cię powitać, Nestor, tak?
-Wzajemnie- odparł dobrodusznie.- Widzę, że i moja kochana Astelle jest zadowolona z tutejszego pobytu. Muszę wam podziękować za to, że przyjęliście ją.
-O-och, to nic takiego- powiedział jakby smutno widząc nasze spojrzenia. Nestor przejrzał mu się na ułamek sekundy uważnie i uśmiechnął się ciepło. Nie mogłam się nacieszyć faktem, że znowu jesteśmy razem!
-Ależ tak- zapewnił go głaszcząc mnie po głowie na co się roześmiałam.- Troska o nią to moja największa powinność. Życzę każdemu, aby trafił na kogoś takiego.
-Przestań bo mnie zawstydzasz- szturchnęłam go w bok ze śmiechem. Zaraz jednak usłyszałam nawoływanie mnie, więc przeprosiłam towarzystwo ale na odchodne dane było mi jeszcze coś usłyszeć.
-Nie rób takiej miny kolego- powiedział Nestor na widok czego co ujrzał w jego oczach. Położył łapę na jego ramieniu.- Bo widzisz, Teluś to moja najukochańsza młodsza siostra, którą bardzo kocham.

< Jaskier... >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz