Staliśmy z Kanaa'ą wśród innych, ciesząc się sobą nawzajem i gratulacjami, które składali nam przyjaciele. Lerka i Murka radośnie złożyły nam życzenia jako pierwsze. Dobre dusze, zawsze cieszyły się cudzym szczęściem, choć same nie miały go chyba dużo. Radość i szczęście tej rodziny skończyły się chyba wraz z odejściem Rozalki i Telera.
- To takie szczęście, że macie teraz siebie na świecie - Murka przytuliła nas mocno - dbajcie o tą relację, bo łatwiej jest zniszczyć, niż odbudować...
- Z pewnością jej nie zniszczymy - popatrzyłem na Kanaa'ę z błogim uśmiechem, nie wyobrażając sobie, jak moglibyśmy takiego zrobić coś.
Gdy wewnętrznie rozemocjonowane wadery odeszły, nieco niepewnie zbliżyła się do nas Woldie, nerwowo potrząsając naszymi łapami w geście gratulacji. Szybko cofnęła się z powrotem pod jakąś ścianę w ciemny kąt jaskini. Gdy odwróciłem wzrok od odchodzącej Woldie, zobaczyłem Mundurka, który znalazł się nagle obok i przyglądał się nam ze szczęściem czystej postaci w oczach.
- Moi drodzy, może powinienem powiedzieć wam teraz, jak bardzo się cieszę z waszego błogosławieństwa... ale chyba wiecie to sami. Powiem tylko - popatrzył na mnie - w końcu zacząłeś spokojne, stateczne życie, Olusiu. Szanuj swoją partnerkę.
Uśmiechnąłem się do towarzysza. Wiem, że miał dobre intencje, a w jego głosie nie dosłyszałem niczego, co można było uznać za niepokój, więc nie przejmowałem się tymi słowami. Wiadomo, w związku potrzebny jest szacunek i zrozumienie.
Usiedliśmy z Kanaa'ą na boku, wpatrując się w siebie nawzajem jak w obrazki.
Po chwili w jaskini pojawili się również Jaskier z całą WWN. Zrobiło się tłoczno.
- Jaskier! - zawołałem w tłumie ponad dwudziestu wilków, gdy dojrzałem basiora.
Wraz z Kanaa'ą podbiegliśmy do niego.
- Jesteśmy parą - oznajmiła wadera. Jaskier popatrzył na nas ze zdziwieniem.
- Powiadacie? Parą? Świetnie - zamachał ogonem - gratuluję!
< Kanaa? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz