- Widzisz to? - Oleander wyglądał na frustrowanego - co mamy teraz zrobić?
Cztery wilki, które widzieliśmy nieopodal zniknęły, nie pozostawiając po sobie ani śladu. W nerwach pokręciłem głową. Nie wiem!
- Nie widzę innej możliwości, idziemy za nimi, Oluś - pewnie przeniosłem przednią łapę nad kolczastymi gałęziami jałowca, za którym się skryliśmy. Potem popatrzyłem na basiora z wyczekiwaniem. Pokiwał głową.
W mgnieniu oka znalazłem się tam, gdzie wcześniej była ta grupka. Rozejrzałem się uważnie i wciągnąłem powietrze do płuc. Poczułem wyraźny zapach krwi. Postanowiłem za nim podążać, aż dotarłem do leżącego nieopodal na ziemi, zabitego jelenia. To pewnie ślad ich działalności. Podszedłem bliżej.
- Po co zatrzymujesz się przy nim? - usłyszałem za plecami głos towarzysza.
- Nie wiem. Mam jakieś dziwne wrażenie... - znów potoczyłem wzrokiem naokoło - masz jakiś pomysł, gdzie mogły zniknąć?
- Pewnie wróciły na swoje tereny - wzruszył ramionami basior.
- Tak nagle? Spłoszyliśmy je - powiedziałem sam do siebie - albo zrobił to ktoś inny...
- Co teraz? - zapytał Oleander.
- A ja wiem? - przysiadłem na ziemi - przejdźmy się do końca naszych zachodnich granic i sprawdźmy, czy nie ma tam jeszcze kogoś z ich watahy.
- A jeśli nie ma?
- To znaczy, że być może już się uspokoili - mruknąłem, nadal jednak czułem zapach kilku obcych wilków i pamiętałem, że byli tu przed chwilą - posłuchaj, myślę, że należy wystawić strażników.
- Co? - basior nie krył zdziwienia - granic WSC nigdy nie pilnowali strażnicy! Co czym mówisz?
- Nie pilnowali, bo nie było takiej potrzeby - ruszyłem pierwszy, kierując swe kroki na południe - teraz zagraża nam Wataha Szarych Jabłoni. Widziałeś to? Biegali po naszym terytorium, jak po swoim.
< Ymir? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz