Arcun zabronił mi ściągnąć ten spory bandaż z dziwnymi wzorami, który w praktyce ściskał całą moją talię, wolne były tylko przednie z tylnymi łapami. Czarne żył nie zniknęły i raczej nie miały tak szybko same wyparować, może nagle na stałe byłyby. Sporo czasu spędziłam samotnie rozmyślając o tym, jak się zemścić za to porwanie... Później nagle Canto pojawił się w progu jaskini.
To nie był związek z miłości, nie. Po dołączeniu tu to on i kuzyn wprowadzali mnie we wszystko, charakter mi nieźle stwardniał. W każdym razie w ramach rehabilitacji za "pomoc" Arcun zalecił mi związanie się z tamtym. Po prostu, związek z rozsądku i to od niedawna. Zostałam uprowadzona w dniu tego ślubu, doprawdy.
Wracając... Canto zbliżył się do mnie z uśmieszkiem. Może i byliśmy razem ale nie trawiłam jego przylepianie się do mnie. Na szczęście miał na tyle oleju w głowie, że nawet nie próbował dostawiać się nocą albo zbliżać swój pysk niebezpiecznie do mojego, tu rozumiał zagrożenie życia w przypadku próby. Jego słowa postawiły mnie na nogi.
-Nie uwierzysz kto tu idzie. Nestor i ten Jaskier we własnej osobie- dodał z szyderczym wyrazem. Zignorowałam to, zagotowało się we mnie. Zaraz szłam ku wyjściu gdzie dogonił Canto.- Zabić to mało.
Puściłam jego uwagę mającą mimo uszu na celu podżeganie mojego ognia w środku. W przeciwieństwie do niego, myślałam głową a nie partiami płci. Już z oddali Arcun widząc nas zmierzających, głośno o tym poinformował resztę.
-O patrzcie kto idzie!
-Byś się zamknął a nie drzesz ryja- odparowałam. Korzystając z okazji chwilowej ciszy od niego, stanęłam i spojrzałam po przybyłych. Oho, brat-zdrajca stał w szoku, niebieskie ptak milczał. Ten ostatni wilk ledwo stojący zaraz na mój widok się uradował.
-Astelle, kochanie!- Zrobił dzielnie kilka kroków ale w odpowiedzi zawarczałam głośno jeżąc się. natychmiast stanął i spojrzał na mnie zdumiony i lekko przerażony.- No co ty, to ja, Jaskier.
-TY! Jak śmiałeś mnie porwać w dniu ślubu i w dodatku przywłaszczyć sobie?!- Podniosłam głos chcąc doskoczyć do niego i zmasakrować za ta akcję. Nestor natychmiast podszedł tamtego bliżej gestem zabraniając mu dalszych ruchów. Zwróciłam się do niego- a ty bracie, jak śmiałeś mnie zdradzić, nas, dołączając do wroga?!
-Co się stało...- zapytał głucho Jaskier. Nestor wyglądał, jakby szybko coś kalkulował. Kilka sekund później jego oczy się rozszerzyły.
-Arcun jak śmiałeś- zapytał lodowato tamten. Kuzyn tylko się zaśmiał.
-Co JA zrobiłem? Raczej co WY zrobiliście? W każdym razie dowiecie się jak smakuje zemsta.
-Z chęcią wezmę pierwszą linię ataku- warknął gardłowo Canto przyciągając mnie do siebie i znowu przejechał swoim jęzorem mi od ucha po kark. Reakcja Jaskra wydawała się mi absurdalna. Mimo swojego stanu, gdzie był niemiłosiernie poharatany i cały w krwi, zjeżył się do pozycji gotowej do ataku.
-Jak śmiesz dotykać mojej partnerki?
-Twojej? Chyba raczej on ma do tego prawo. Przecież Canto i Astelle są parą u nas- skwitował Arcun udając pobłażliwy ton. Tamci pobledli. Wiedziałam, że banda naszych ma zamiar zaatakowaniu ich, kuzyn już był gotów ale zabrałam głos znudzona.
-Na dziś starczy tych dziecinad, nie tym razem z zemstą.
-Po **** się odzywasz?- Warknął kuzyn w moją stronę, nie zrobiło to na mnie wrażenia jeśli myślał, że to mnie zastraszy. Spojrzałam mu twardo w oczy.
-Co ja mówiłam o mordzie w kubeł? Zresztą są nierówne szanse a jeden z nich jest ranny- znacząco kiwnęłam głową w kierunku porywacza. Westchnął z ulgi ale dodałam zaraz- to nie byłaby zabawa z rannym i niekorzystnych statystykach. Następnym razem.
-Co ja mówiłem o wtrącaniu się jak mówię?- Wypluł w moja stronę i zamachnął się. Ku zdziwieniu innym, bezproblemowo złapałam jego łapę zatrzymując ją silnym chwytem. Posłałam mu ostre spojrzenie.
-Albo teraz grzecznie się rozejdziemy albo możesz liczyć na to, że twoje cierpienia będą wyjątkowo bolesne i długie bez opcji uleczenia- syknęłam. Uśmiechnął się złośliwie.
-Jak sobie życzysz kochana- teatralnie skłonił się przede mną. Rzucił do przybyłych- do następnego razu. Jeśli przeżyjecie.
-A teraz wypad- warknęłam do nich. Brat zaraz zajął się pchaniem zszokowanego Jaskra, z dala od naszych terenów. Wszyscy poszli sobie.
< Jaskier? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz