Uśmiechnąłem się pod nosem, rzeczywiście, każdy, nawet największy cień kiedyś się kończy i zazwyczaj widać to, co się za nim znajduje.
- Jeśli jeszcze trochę byś poćwiczyła - zacząłem wesoło - pewnie mogłabyś zatrudnić się przy zadawaniu tych podobno piekielnie trudnych zagadek - po czym przysunąłem się do niej jeszcze bliżej, dodając - na szczęście jako starszy szeregowiec jestem w stanie zapewnić nam życie na takim poziomie, że nie musisz pracować. Robisz to tylko dla idei, pamiętaj. Jeśli nie będziesz chciała lub mogła, coś się z tym zrobi...
- Nie ma takiej potrzeby - przerwała żarliwie, kręcąc głową z uśmiechem - naprawdę lubię to, co robię. I czuję, że przynosi to ogólny pożytek. Wracając do tematu, jeśli natomiast ty byś trochę poćwiczył, pewnie dostałbyś się do tych Cieni bez problemu - odpowiedziała z lekkim westchnieniem.
- Taki mam zamiar. Pewnie bez kłopotów się nie obędzie, ale postaramy się tam dotrzeć i jak najlepiej załatwić sprawę.
- Chwileczkę, czy ja powiedziałam już, że cię puszczam? - zapytała zdumionym głosem, udając zdziwienie.
- Mam wrażenie, że tak słyszałem... - teraz z kolei ja udałem zamyślenie, kątem oka przyglądając się waderze z uśmiechem.
- Przestań - zaśmiała się w końcu po krótkiej chwili dezorientacji, przy czym stuknęła wierzchem łapy w moją łopatkę.
- Czyli mogę iść tam z towarzyszem? - spojrzałem na nią urzekająco - on tam będzie nade mną czuwać, obiecuję - zachichotałem - przez całe moje życie robił to wzorowo, więc chyba nic nam się nie stanie!
< Astelle? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz