piątek, 10 listopada 2017

Od Astelle CD Jaskra

Niepokój wilka był namacalny. Za nic nie dało się go przekonać, że poszedł z pomieszczenia dobrowolnie. Ludzie nie mogli nic poradzić.
-Jaskier- odezwała się cicho. Natychmiast minimalnie zniżył głowę.
-Tak Różyczko?
-Oni chcą wyciągnąć kulę, wiesz o tym? Nie dadzą rady.
-Jak to?- Zaniepokoił się.
-Pocisk leży bez żadnej przerwy pod okiem. Usuną mi je.
-Nie mów tak- odparł słabo. 
-Nie martw się o nie. Odzyskam je. Tylko po jakimś czasie- siliłam się na spokój ale zaraz zaczęłam pluć krwią.
-Musimy działać natychmiast!- Zawołał weterynarz. Po chwili westchnął- ty chyba nie pójdziesz, prawda?
-Jaskier, proszę...
-Ani mi się śni- odezwał się twardo.
-Co z nim robimy?- Odezwała się kobieta zaniepokojona gdzieś z boku. Czułam jak basior rozkłada się tuż obok dobitnie wskazując, że nie ma siły która by go usunęła. Mężczyzna westchnął.
-Skoro nie chce to niech zostanie, może będzie pilnował koleżanki... Tylko żeby nie przeszkadzał- dodał ostrzegająco.- Dobrze, ruszajmy... Matko Boska!
-Co się stało?!
-Oko wilka... Do usunięcia- dodał ciszej.
Miałam rację co do położenia kuli i obrażeń oka. Przez dłuższy czas na karku czułam jakby czyszczenie rany a z przodu działanie na oku. Jaskier pewnie wszystko czujnie oglądał, ponieważ sporadycznie cicho powarkiwał.
Dłuższy czas później byłam w stanie w końcu czuć. Otępienie, wielkie otępienie. Otworzyłam niemrawo oczy, wróć, zdrowe otworzyłam czując opatrunek na pustej dziurze, gdzie jeszcze wcześniej było oko i na karku. Jakoś udało mi się zebrać do pionu i rozejrzałam się. Jaskier niespokojnie drzemał a obok niego były po dwie miski jedzenia i wody. Chciałam zejść ale musiałam bezgłośnie zejść ale łapa z dziwnym ślizgiem przejechała po kawałku blatu na którym musiałam leżeć, co obudziło mojego towarzysza. Widząc mnie siedzącą, od razu znalazł się obok.
-Jak się czujesz?- Zapytał się patrząc mi na opatrunek.
-Jak pirat- odparłam wesoło. Na jego pysku malowało się piękne WTF.- A tak serio, to zabawnie mieć tą pustkę zamiast oka.
-Tak mi przykro. Gdybym cie nie wyciągnął na tamte tereny...- zaczął przepraszać ale mu przerwałam.
-Gdybyś mnie nie zabrał tam, życie wilka wisiałoby na włosku i ktoś inny mógłby zginąć od tych kul. Jaskier- wypowiedziałam jego imię z taką siłą spokoju, że aż spojrzał na mnie zdziwiony.- Nie obwiniaj się, lepiej żebym to ja tak dostała niż ktoś inny gorzej. Zresztą, dziura w karku i pustkę załatam mocą ale potrwa to kilka dni.
-Masz na myśli...?
-To, że wkrótce znowu będę mogła się na ciebie patrzyła para oczu, a nie tylko jedną sztuką- pozwoliłam sobie na cichy śmiech.

< Jaskier? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz