Otworzyłem leniwie oczy, słysząc ciche powarkiwania gdzieś niedaleko. Rozglądając się dookoła, podniosłem głowę, ziewając przy tym. Dźwięki jednak ustąpiły, tak samo, jak uczucie bycia obserwowanym. Uniosłem się delikatnie do siadu, ponownie się rozglądając. Wszystko było tak jak wcześniej. Zwiesiłem głowę i westchnąłem. Więc naprawdę tu jestem. Na terenie tamtej watahy. Potrząsając głową, wstałem na równe nogi i podszedłem do wyjścia z komnaty. Wyglądając zza rogu, ujrzałem całkowitą pustkę w lecznicy. Czyżby coś się stało? Prychnąłem cicho na tę niedorzeczną myśl, po czym wyszedłem na sam środek pomieszczenia. Dużo nie myśląc, podszedłem do półki skalnej, na której były poukładane różne rzeczy. Przyglądając się im, nie zwracałem już uwagi na pustkę tutaj panującą. Odszedłem stamtąd dopiero po kilku minutach. Nie mając nic d roboty w tym miejscu, wyszedłem z jaskini. Na zewnątrz jednak niczego nie ujrzałem. Było cicho. Nikt nawet nie raczył przejść przez już dobrze wydeptaną ścieżkę. Przeszedłem kilka metrów wzdłuż niej, a następnie skręciłem w las, poszukując jakieś żywej duszy. Nie było mi to jednak dane. Kręciłem się blisko lecznicy, gdyż nie chciałem się zgubić na tych terenach. Przechadzając się po okolicy od kilkunastu minut, w końcu coś usłyszałem. Mruknąłem cicho i powolnym krokiem poszedłem w tamtym kierunku. Trochę to trwało, lecz w końcu doszedłem do miejsca, w którym znajdywało się kilka wilków. Było ich czterech, może pięciu. Wytężając wzrok w poszukiwaniu jakiegoś przywódcy, dojrzałem tę całą lekarkę, która się mną zajęła. Na imię jej chyba było Gryka. Usiadłem na ziemi i obserwowałem ich z daleka. Nie byli tacy jak przedtem. Coś ich przygnębiało. Czułem, że coś jest na rzeczy. Oblizałem wargi i spojrzałem się za siebie, upewniając się, że nikt mnie nie zajdzie od tyłu. Gdy już miałem pewność, że nic mnie nie zaatakuje, wytężyłem słuch. Po jakieś chwili w końcu mogłem ich zrozumieć.
- To niewiarygodne... -powiedział jeden z nich. -to niemożliwe. Wręcz niedopuszczalne!
- Spokojnie, nie unoś się tak -zaczął go uspokajać drugi wilk.
Zmarszczyłem brwi, wychylając głowę w ich stronę. Nie za bardzo to rozumiałem. Wtedy podszedł do nich kolejny wilk. Był ranny. Powiedział coś cicho, po czym spojrzał się w moją stronę. Położyłem uszy po sobie, myśląc, że zostałem nakryty. Nic się jednak takiego nie stało, ponieważ od razu skierował wzrok na nich. Odetchnąłem z ulgą i odszedłem z tamtego miejsca. Szedłem przed siebie, zastanawiając się, co mają takiego na myśli. Bijąc się z myślami, usłyszałem głos za sobą.
-Co ty tu robisz? -spojrzałem w tamtą stronę i ujrzałem Grykę -myślałam, że jeszcze będziesz spał w grocie -powiedziała, marszcząc brwi.
Odwróciłem głowę i spojrzałem przed siebie. Wyczuwałem u niej niepokój, lecz nie był on spowodowany mną. Coś musiało się wydarzyć. Przymknąłem oczy, a następnie spojrzałem na nią kątem oka.
- Coś się stało w tej watasze, prawda? -zapytałem zachrypniętym głosem.
Wadera przez chwilę stała w bezruchu, po czym skinęła głową. Nie oczekiwałem z jej strony żadnego wyjaśnienia, lecz ona zaczęła opowiadać. To, co usłyszałem. Śmierć ich alfy przez rebelię. Zwiesiłem głowę i zaśmiałem się bezgłośnie.
- Przykro mi z powodu straty. Nic mnie tu więc nie trzyma -ponownie spojrzałem na nią, a ona ze zdziwieniem mnie obserwowała -mam jednak pytanie. Czy znasz może jakąś jeszcze watahę tu niedaleko? Chciałbym się w końcu gdzie na dłużej zatrzymać -uśmiechnąłem się.
Chwilę się zastanowiła, po czym zaczęła wymieniać watahy, które były oddalone od tego miejsca o wiele kilometrów. Podziękowałem jej i zapytałem się jeszcze o to, co zrobią dalej bez władcy. Ta jednak zbyła mnie, odpowiadając "znajdzie się ktoś inny, który nas poprowadzi" po czym odeszła, zostawiając mnie w środku lasu samego. Westchnąłem ciężko i ponownie ruszyłem przed siebie. Błądziłem przez dłuższy czas, aż w końcu natknąłem się na inne tereny. Zacząłem węszyć, a wtedy poczułem śmierdzącą woń dwunożnych. Mlasnąłem kąśliwie, odchodząc z tego miejsca, gdyż mniej więcej już orientowałem się już, gdzie jestem. Teraz jedyne co mi pozostało, to odnaleźć Jaskra i Oleandra i opowiedzieć im informacje. Szedłem po terenach WSC, wsłuchując się w odgłosy lasu.
Po blisko dwudziestu minutach doszedłem w końcu do środka watahy, gdzie miałem nadzieję napotkać choć jednego z poszukiwanej przeze mnie dwójki. Zamiast ich spotkałem jednak już długo niewidzianego przeze mnie przerośniętego wróbla. Na sam jego widok, skrzywiłem się znacząco. On również nie wyglądał na zadowolonego z mojego przybycia. Prostując się przede mną, zbadał mnie wzrokiem.
- A ty tu czego? -zapytał kąśliwie.
Uśmiechnąłem się złośliwie i odpowiedziałem.
- Przecież należę do tej watahy, to co mogę tu robić?
Ptak skrzyżował swoje skrzydła i odwrócił wzrok. Prychnąłem prześmiewczo, po czym o wiele łagodniejszym tonem, zapytałem:
- Wiesz, gdzie jest ta dwójka?
Ptak skinął głową, nadal na mnie nie spojrzawszy.
- A powiesz mi, gdzie są?
- Nie -odrzekł szybko, zaczynając powoli odchodzić.
- Ha? A to niby dlaczego?
- Bo nie mam takiej potrzeby -wzruszył skrzydłami, po czym schował się za konarami drzew.
Warknąłem wściekle, po czym poszedłem za nim. Miałem nadzieję, że jednak zmieni zdanie i mnie do nich zaprowadzi.
- A ty czego tak za mną idziesz? Czegoś ode mnie chcesz? -zapytał widocznie zdenerwowany.
- Tak -odrzekłem, po czym dodałem -chcę, abyś mnie do nich zaprowadził.
- No to źle, że tak chcesz -stanął, odwracając się do mnie -co ty sobie w ogóle myślisz? -zapytał, wlepiając we mnie te swoje oczy.
Zacisnąłem szczęki, cudem powstrzymując się przed skoczeniem na niego. Prychnąłem cicho i odwróciłem się, chcąc tym samym odejść. Już wolałem odszukać ich na własną rękę, niżeli współpracować z kimś takim.
< Jaskier? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz