Patrzyłem na niego zniechęcony dalszą pogawędką. No właśnie, jestem szpiegiem, a nie jakimś wszechwiedzącym. Skrzywiłem się lekko, przekręcając przy tym głowę, po czym z westchnieniem rzekłem.
- Mniejsza, to pewnie i tak już nic nie znaczy -zatrzymałem się, przyglądając się wszystkim zgromadzonym.
Jaskier siedział przede mną w oczekującej ciszy. Mundus opierał się o ściankę jaskini, uważnie słuchając naszych słów. Natomiast Oleander. Ten biały wilk stał nieopodal nas, rozmyślając. Zmarszczyłem brwi, kierując tym samym wzrok na ziemię.
- Jeżeli już tu jestem, chciałbym również wiedzieć co nieco -mlasnąłem, a następnie podniosłem wzrok na ciemnego samca przede mną -lecz może choć ta informacja może być dla was przydatna.
Po moich słowach, jakby były magicznym zaklęciem, wszyscy troje zwrócili swe uważne spojrzenie na mnie. Ukradkiem uniosłem kąciki warg, mrucząc przy tym zadowolenie.
- Lecz pewnie i to już wiecie -mówiąc to, uniosłem się na kończynach i już miałem zamiar odejść, kiedy to biały alfa mnie zatrzymał, zagradzając mi drogę. Uniosłem nieco spłoszony przednią łapę.
- Nie dowiemy się tego, póki tego nie powiesz -powiedział spokojnie, machając przy tym ogonem.
Przewróciłem oczyma i wyjrzałem przez jego ramię na zewnątrz. Robiło się naprawdę ciemno, a ja robiłem się coraz bardziej głodny, a co za tym szło -byłem jeszcze bardziej podatny na kłótnie.
- A więc? -usłyszałem za sobą kąśliwy głos drugiego alfy, do którego odwróciłem głowę.
Szybko jednak przeniosłem wzrok na ptaka, który siedział niewiarygodnie cicho, jakby nie był sobą. Przełknąłem ślinę i ponownie usiadłem na ziemi, wzdychając przy tym. Chwilę zbierałem myśli, przypominając sobie jak najbardziej szczegółowo słowa tamtej wadery. W końcu z delikatnym niechceniem powiedziałem:
- Będąc na terenie WSJ, usłyszałem pewne informacje -schyliłem jeszcze bardziej głowę -pomijając fakt, że wtedy napotkałem tylko sześć wilków, z których dwójka była ranna oraz to, że wataha rozproszyła się po zapewne całych swoich terenach, dowiedziałem się o innych watahach, z którymi mieli kiedyś kontakt -tu zatrzymałem się, spoglądając prosto w ich pełne zainteresowania oczy.
Zamerdałem wesoło ogonem, uśmiechając się przy tym, co zapewne dziwnie wyglądało. Szybko więc zaprzestałem czynności i ciągnąłem swą wypowiedź dalej.
- Podobno, kilka kilometrów stąd, na południowy zachód od WWN znajduje się tajemnicza wataha. Ten, od kogo pozyskałem informacje, nazwał ich Cieniami -wzruszyłem ramionami, samemu zastanawiając się nad sensem nazwy -podobno przemieszczając się po odległych terenach, byli niezauważalni ciałem, a czynami, które po sobie zostawiali. Gdzie niegdyś było pełno zwierzyny łownej, tam po ich nadejściu, w ciągu kilku miesięcy, brakowało wszystkiego. Nawet powietrze robiło się rzadsze, czy coś w tym rodzaju -mówiąc to, zacząłem kręcić prawą łapą okręgi w powietrzu.
Wszyscy troje wymienili się pytającymi spojrzeniami. Zgarbiłem się znacząco, ziewając przy tym. Takie opowiadanie było jednak nużące. Zamierzałem już wstawać, by następnie odejść, lecz któryś z głosów mnie zatrzymał. Ponownie spojrzałem się na nich.
- A co oni mają takiego wspólnego z nami? -zapytał Oleander, przekręcając głowę.
Wzruszyłem ramionami i mlasnąłem, ponownie ziewając.
- Nie wiem, ale podobno chcą dostać się do wybrzeża naszej watahy, by następnie iść dalej w tamtym kierunku -zatrzymałem się, rozmyślając. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z zagrożenia, które mogłoby do nas nadciągnąć. Pokręciłem żywo głową i uniosłem wzrok na alfę, który również wydawał się zaniepokojony.
Widząc to, przeniosłem wzrok na drugiego alfę, który mając wzrok wbity w ziemię, siedział cicho, rozmyślając. Nawet ten przemądrzały ptak, który od mojego przybycia tutaj cały czas próbuje wcinać się w moje słowa. Czyżby aż tak się przerazili? Nie sądzę. Westchnąłem ciężko, a następnie wstałem z miejsca, kierując się do wyjścia. Zanim jednak wyszedłem, odwróciłem głowę w ich stronę.
- Przepraszam za mą nieuprzejmość, ale pozwólcie, że odejdę na czas przybyłej nocy. Lepiej będzie, jak sami omówicie ten temat -zrobiłem krok przed siebie, lecz ponownie się zatrzymałem -Ach i jeszcze jedno! Zapewne i to już wiecie, ale WSJ chyli się bardzo ku upadkowi, więc może być i tak, że za niedługi czas większość wilków odejdzie, albo zostaną "bezpańscy". Tak wynikało z ich rozmów. -po tej informacji, odszedłem.
Kierowałem się do Wodospadu Tysiąca Twarzy, gdyż to właśnie tam upatrzyłem sobie niewielką grotę spełniającą warunki do spania. Po kilkunastu minutach znalazłem się przy wodospadzie. Czując jego obecność, rozluźniłem wszystkie mięśnie. Podchodząc do wody, spojrzałem się w taflę, w której widniało moje odbicie. Kładąc się nad brzegiem, włożyłem tam łapę, robiąc przy tym okręgi. Nie mogłem zasnąć przez dłuższy czas, lecz gdy już sen mnie napotkał, był twardy i nieprzerwany.
< Jaskier? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz