- Kocham cię - przytuliłem Astelle mocno do siebie - ale nie stawiaj mojego życia ponad swoim. Jestem żołnierzem, muszę być gotowy na śmierć każdego dnia. W każdej chwili.
Przez chwilę siedzieliśmy przytuleni na ziemi, przymykając oczy i wyciszając myśli. Potem powoli wstaliśmy, ściszonym głosem rozmawiając o wizji przyszłego, wspaniałego życia. Teraz będzie już tylko lepiej. Tego byłem niemalże pewny.
- Jaskier, naprawdę chciałabym, żeby to wszystko w ogóle się nie wydarzyło - powiedziała raz jeszcze Astelle, a w jej oczach zobaczyłem cień żalu, który jednak był już prawie niewidoczny w porównaniu do pierwszej chwili zaraz po odzyskaniu przez nią swojego "ja", pamięci i pełnej świadomości.
- Nie myśl o tym, Różyczko - stanowczo pokręciłem głową - wydarzyło się jak straszny sen, przeminęło i nigdy już nic takiego się nie stanie. W życiu nikogo z nas nie ma dwóch takich samych sytuacji, najdroższa.
- Mam nadzieję - wadera rozejrzała się po spokojnym lesie, który nas otaczał. Musiała nadal z przerażeniem wspominać poprzednie wydarzenia. Bez dwóch zdań jej przeżycia były bardziej traumatyczne niż moje, toteż chciałem sprawić, by doszła do siebie w przyjaznej, ciepłej atmosferze pełnej równowagi.
- Chodźmy - uśmiechnąłem się, biorąc ją za łapę - pewnie jesteś głodna. Upoluję jakiegoś zajączka, może dwa. A Ty odpoczniesz i odwiedzisz w końcu swoją jaskinię. nie ma to jak być znowu w domu, prawda? - zapytałem, lecz przypomniałem sobie od razu, że Astelle nie pamięta nawet, jak długo była pod działaniem okrutnych czarów swojego kuzyna. Nie czekając zatem na odpowiedź, bez zbędnych słów uścisnąłem ją jeszcze raz i pokierowałem do lasu, w stronę jaskini medycznej. Na pewno chce tam wrócić.
< Astelle? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz