- Nic się nie martw - przylgnąłem brzuchem do ziemi naprzeciwko wilczycy - zaraz się tobą zajmę, pójdziemy do Strzygi i da ci coś na tą krew. Będzie dobrze.
- Nie, spokojnie, zaraz przejdzie - odparła wadera kręcąc głową.
- Zatem połóż się i odpocznij. Może to z nerwów.
Astelle ułożyła się w jaskini, głęboko wzdychając.
Usiadłem obok. Po kilkunastu minutach leżenia w ciszy i błogiego spokoju zobaczyłem, że Astelle przymknęła oczy. Postanowiłem jej nie przeszkadzać. Zresztą mi również zachciało się spać. Nie pozwoliłem sobie jednak na to, gdyż byłem zbyt przejęty niebezpieczeństwem, którym mogli być dla nas obcy przybysze. A to, że mogli, było jasne. Ich wrogość była zadziwiająca, tym bardziej, że to oni znajdowali się na naszych terenach i byli na naszej łasce, nie odwrotnie. Miałem nawet wrażenie, że powinienem był zareagować, udać się ich śladem albo biec do Oleandra, by powiedzieć mu o tej wizycie. Zrezygnowałem jednak z tego. Astelle źle się przecież czuła, nie powinienem zostawiać jej w tak... hm... złym stanie. Oleander natomiast był daleko, w sumie nie byłem pewny, gdzie go szukać. A nie zamierzałem obchodzić całych granic naszego terytorium.
Leżałem tak przez dłuższą chwilę. Może kilkadziesiąt minut później, może godzinę, usłyszałem trzaski i szybkie oddechy dochodzące sprzed jaskini. Jakaś grupa podążała w naszą stronę. Wyszedłem przed jaskinię. Gdy przechodziłem obok śpiącej towarzyszki, podniosła głowę i spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem.
- Co się stało?
- Nic, spokojnie, chyba wszystko w porządku - uspokoiłem ją i wyszedłem na zewnątrz. Postałem tam chwilę, a że było już ciemno, nie widziałem zbyt wiele. Las wokoło wydawał się być cichy. Gdy jednak miałem już wrócić do środka i zrobiłem krok, by się odwrócić, usłyszałem głosy.
- Ty, ciemny - coś warknęło za mną.
- Co się stało? - odwróciłem się i zapytałem spokojnie, nie chcąc prowokować bójki.
- Wychodź - usłyszałem w odpowiedzi.
< Astelle? >
Leżałem tak przez dłuższą chwilę. Może kilkadziesiąt minut później, może godzinę, usłyszałem trzaski i szybkie oddechy dochodzące sprzed jaskini. Jakaś grupa podążała w naszą stronę. Wyszedłem przed jaskinię. Gdy przechodziłem obok śpiącej towarzyszki, podniosła głowę i spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem.
- Co się stało?
- Nic, spokojnie, chyba wszystko w porządku - uspokoiłem ją i wyszedłem na zewnątrz. Postałem tam chwilę, a że było już ciemno, nie widziałem zbyt wiele. Las wokoło wydawał się być cichy. Gdy jednak miałem już wrócić do środka i zrobiłem krok, by się odwrócić, usłyszałem głosy.
- Ty, ciemny - coś warknęło za mną.
- Co się stało? - odwróciłem się i zapytałem spokojnie, nie chcąc prowokować bójki.
- Wychodź - usłyszałem w odpowiedzi.
< Astelle? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz