- Teluś - zacząłem, delikatnie dotykając łapą policzka wadery - jesteś pewna, że wszystko w porządku?
- Oczywiście - wilczyca przytuliła się do mnie mocniej - odejście Nestora było tragedią, ale wiem, że nie całkiem odszedł... - popatrzyła na mnie z lekkim uśmiechem. Westchnąłem.
- Chodźmy, Astelle - powiedziałem w końcu - nie świętowaliśmy jeszcze naszego ślubu. A przynajmniej nie tak, jak zazwyczaj dzieje się to w naszej watasze.
Wróciliśmy do groty, po drodze upolowawszy dwa nieduże zające. Wolnym krokiem zbliżaliśmy się z ofiarami w pyskach do jaskini medycznej. Miałem wrażenie, że za często tam przebywam. Po pierwsze, jestem samcem alfa, muszę bez przerwy czuwać na posterunku, w razie jakiejś niebezpiecznej sytuacji. Po drugie, jako że nie mam nic wspólnego z leczeniem, nie powinienem przesiadywać cały czas w miejscu zarezerwowanym dla pacjentów i medyka, a jednocześnie Astelle jako nasza uzdrowicielka nie ma alternatywy, jak mieszkać właśnie w tam i być w gotowości do niesienia dobra siedem dni w tygodniu, dwadzieścia cztery godziny na dobę. Co mieliśmy zrobić w takiej sytuacji? Chyba jedyne co mi zostało, to póki co mieszkać w lesie nieopodal jaskini. Korona mi z głowy nie spadnie. Potem coś się wymyśli.
Powszednie kłopoty dnia codziennego zaprzątnęły moje myśli do tego stopnia, że przynajmniej wreszcie udało mi się zapomnieć o wcześniejszym, poważnym problemie.
Tą noc spędziłem po gołym niebem, jak to nieraz już bywało. Obudziłem się przed świtem, a pierwszym, co zobaczyłem, była gruba warstwa szronu na liściach wokół mnie. Podniosłem głowę. Gałęzie również pokrywał biały, lodowy nalot, a wydychane przeze mnie powietrze zamieniało się w parę. Od wczoraj przez noc stanowczo się ochłodziło. Nadchodziła zima.
- Jaskierku? - zapytała wilczyca, gdy rano dojadaliśmy resztki naszego wczorajszego obiadu.
- Co mi powiesz? - uśmiechnąłem się, widząc, że jest dużo spokojniejsza i bardziej wypoczęta niż poprzedniego dnia.
< Astelle? Co mi powiesz? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz