Nagła śmierć Kanjiela była niewątpliwym szokiem dla członków zarówno mojej, jak i Oleandra watahy. tylko dziś przyjąłem już dwóch wzburzonych członków WWN, od rana spacerując po całym terytorium. Obaj skarżyli się na wilki z WSJ. Te bowiem od odejścia Kanjiela błyskawicznie rozprzestrzeniły się poza swoimi terenami, ponieważ nie było już nikogo, kto prowadziłby je mądrze i bezkonfliktowo. Zmartwienie było tym większe, że członkowie Watahy Szarych Jabłoni, dobrze wyszkoleni i przygotowani do wojny, naprawdę mogli stanowić zagrożenie. Wracałem do Astelle przybity i zmęczony. W domu napotkałem kolejny problem, związany tym razem z miejscem zamieszkania. Nie zdążyłem podzielić się jeszcze z partnerką swoimi spostrzeżeniami. Dziś ona pierwsza opowiedziała mi o tym.
- Astelle - pokręciłem głową, przymykając na chwilę oczy i uśmiechając się powątpiewająco - nie możesz zamieszkać w jakiejś byle dziurze. Nawet niech ci to nie przychodzi do głowy!
- Ale Jaskier - wilczyca wyciągnęła szyję i zajrzała mi w oczy - nie mamy wyjścia. Oczywiście muszę cały czas być gotowa na przyjęcie pacjenta, ale ty nie możesz mieszkać ze mną w jaskini medycznej, bo to za daleko od terenów naszej watahy i interesanci nie będą mogli przybywać do ciebie z kłopotami.
- Wiem, wiem - uspokoiłem ją gestem łapy - cichutko. Więc ja będę mieszkać poza tą jaskinią, nieco dalej na południe. Tam spokojnie dotrą wszyscy, którzy będą mieć do mnie jakąś sprawę. A ty, Różyczko, tutaj, w dogodnych, normalnych warunkach, jakie w zupełności ci się należą. Potem może uda nam się to jakoś lepiej zorganizować - powtórzyłem Astelle moje wcześniejsze przemyślenia.
- Naprawdę tego chcesz? - moja partnerka nie wyglądała na urzeczoną tym pomysłem - powinniśmy być razem, jesteśmy młodym małżeństwem.
- Będziemy razem - delikatnie wziąłem ją za łapę - z samego rana będę tutaj.
W odpowiedzi usłyszałem tylko westchnięcie. Astelle z rezygnacją uśmiechnęła się lekko.
- Nie zawsze musi być tak, jak to sobie wymarzymy, prawda? - zapytała, jednak uśmiech nie znikał z jej twarzy.
- Jeszcze będzie - odrzekłem - mamy czas.
Astelle usiadła pod ścianą jaskini. Ona również wyglądała na zmęczoną po ciężkim dniu. Postanowiłem spróbować upolować na kolację coś większego, co zaspokoiłoby nasz głód i starczyłoby na dłużej.
< Astelle? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz