czwartek, 9 listopada 2017

Od Kanaa'y CD Oleandra

Leżałam na ziemi, po środku lasu. Ogromny, czarny ptak powoli się do mnie zbliżał. Chciałam wstać, rzucić się na niego, lub chociaż ostrzegawczo kłapnąć zębami, ale nie mogłam. Nie mogłam się ruszyć. Jedyne co mi pozostało to patrzeć na jego czarne pióra, lekko zakrzywiony dziób i ostre śmiertelnie niebezpieczne pazury, którymi pewnie zaraz rozszarpie moje ciało. 
Nagle za ptaszyskiem, zza krzaków wyłonił się Luboradz. Chciałam krzyknąć żeby mi pomógł, ale nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu, więc jedynie błagalnie się w niego wpatrywałam. Ptak był coraz bliżej i bliżej. Obraz przed oczami powoli zaczął mi się zamazywać. Niewyraźnie usłyszałam czyjś głos :
- Kanaa...
Co się dzieje? Gdzie ja jestem?
- Nic ci nie jest?
Otworzyłam oczy. Leżałam w jaskini, a tuż obok siedziała Lerka, wraz z Mundusem.
- Co się stało? - spytałam lekko roztrzęsionym głosem
- Podczas spania ciągle się przewracałaś na boki i warczałaś - powiedziała wadera - Wyglądało to tak jakby ktoś cię zaatakował. Uznałam, że lepiej cię obudzić... - Ze zmartwieniem dokładnie mi się przyjrzała. - Wszystko dobrze?
Pokiwałam głową. A więc to tylko sen...

< Oleander? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz