Podejrzanie zlustrowałam osobliwego przybysza wzrokiem.
Pierwsza rzecz na jaką zwróciłam uwagę, był jego wzrost - spokojnie mnie przewyższał, przez co mimo wszystko wzbudzał we mnie strach. Jego oczy także nie były zwyczajne. Prawe było czerwone, natomiast lewe niebieskie. Jedno jak ogień, drugie jak woda. Natomiast jego futro było barwy... dosyć ciężkiej do określenia. Z pewnością było jasne, podobne do beżu. Uszy, plecy i ogólnie górna część obcego była bardziej szarawa, lub srebrna. Kolejnym dziwem było jego imię. No dobra, ja również nie mam zwyczajnego imienia, jednak "Luboradz" brzmi naprawdę nietypowo i ekscentrycznie. A może to nie było jego prawdziwe imię? Któż to wie...
Tak, czy owak Oleander nie pokazywał po sobie strachu, czy lęku przed nim.
- A więc chodź z nami - stwierdził - Mieliśmy właśnie odszukać członków watahy
- A dlaczegóż to? - spytał Luboradz
- Mamy problemy z pewnym intruzem, który pojawił się na naszych terenach - odpowiedział basior - W dodatku zaginęła jedna osoba
- Intruzem?
- Dosyć duży, czarny, drapieżny ptak, który poluje na wilki
Luboradz z widoczną ciekawością wsłuchiwał się w słowa alfy. Nie ufałam mu...
< Oleander? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz