Na widok natychmiastowej zmiany charakteru Jaskra i przyjęcia oficjalnego tonu, kolokwialnie mówiąc, zbaraniałam. To wszystko przez tego ptaka? Dziwne. Pozwoliłam sobie odpuścić kłębiące się w mojej głowie pytania i pozwoliłam się zabrać z tym „Mundurkiem” na ubocze, by porozmawiać na osobności. Podejrzewałam, że przybysz był nastawiony na to, iż wiele poprzednich wilków i pewnie następnych nie przepadała z obnoszeniem się ze swoją przeszłością. Cóż, usiedliśmy sobie na uboczu, po czym ptak wyciągnął zza siebie notes i małe pisadło. Spojrzał na mnie wyczekująco.
-Dobrze panienko.
-Astelle, wystarczy- nieśmiało mu przerwałam ale kiwnął głową.
-Dobrze Astelle. Skąd pochodzisz?
-Urodziłam się i wychowywałam w miejscu, znane jako Wataha Zielonej Skały. To niezbyt duże zgromadzenie, średnie z jeszcze niedawno 30 członkami. 25 z wilków to jedna rodzina, jest jeszcze para alfa, dwa szczeniaki alf i podeszły samiec beta.
-Coś duża ta rodzina- odezwał się piszący ptak.
-Rodzice i ich rodzeństwa otrzymali dar płodności- zgodziłam się.
-Dobrze, więc czemu tu się znalazłaś?
-Wszyscy doszliśmy do wniosku, że łączy nas zbyt bliskie pokrewieństwo, więc nie moglibyśmy zająć się nowym pokoleniem. Dlatego ze swoim rodzeństwem i kuzynostwem odeszliśmy od watahy i rozdzieliliśmy się, żeby poszukać każdy sam nowego domu- wyjaśniłam.- Coś jest jeszcze, o co chciałbyś mnie zapytać?
-Nie, na razie tyle informacji mi wystarczy- to powiedziawszy schował za siebie przedmioty po czym znowu na mnie spojrzał.- Później jeszcze parę razy przeszkodzę a na razie to cię zostawiam Astelle. Miło było cię poznać.
Zaraz rozłożył skrzydła i odleciał zostawiając mnie samą. Skoro byłam już wolna, wróciłam do dostojnie stojącego basiora.
-Czy zakończyliście niezbędną konwersację?- Zapytał oficjalnie. Kiwnęłam głową.
-Tak, chwile temu odleciał- po tych słowach Jaskier głęboko odetchnął przybierając swój wesoły wyraz pyska.
-Co za ulga. To jak, idziemy?
-Pewnie- odwzajemniłam uśmiech.
< Jaskier? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz