niedziela, 5 listopada 2017

Od Kanaa'y CD Oleandra

Oleander i nieznany mi czarny wilk, który zapewne był alfą Watahy Wielkich Nadziei, zawzięcie o czymś rozmawiali. Nie byłam jednak tym zbytnio zainteresowana, więc usiadłam na ziemi. Cieszyła mnie myśl, że będę mogła przynajmniej na chwilę odpocząć. Wpatrywałam się w zamyśleniu w ziemię. Mój organizm wyraźnie domagał się snu, a żołądek - jedzenia. Chociaż prawdę mówiąc, bardziej byłam zmęczona psychicznie, niżeli fizycznie. Łapy właściwie mnie nie bolały i mogłabym nawet jeszcze sporo przebiec, albo przejść. Czułam jednak, że te wszystkie wydarzenia, niezbyt dobrze podziałały na mój umysł. Wiedziałam, że potrzebuję chwili samotności w jakimś cichym i spokojnym miejscu. Niestety, wiedziałam też, że na to zapewne będę musiała trochę poczekać. Mimo tego wszystkiego cieszyłam się, że Oleander ma jakiś plan.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos alfy :
- Ruszajmy już!
Wstałam i rozejrzałam się. Czarnego basiora już tu nie było, zapewne odszedł w kierunku swej watahy. 
Po chwili, wraz z Lerką, Mundusem i Oleandrem ruszyliśmy w dalszą drogę. W milczeniu i dosyć szybkim tempie posuwaliśmy się naprzód. Niedługo potem na moją sierść spadły pierwsze krople deszczu. Zaczęło padać, przez co zrobiło się mokro i błotnisto.
Po kilkunastu minutach Oleander idący z przodu zatrzymał się, spoglądając na mokrą ziemię. Podeszłam bliżej i ujrzałam obiekt jego zainteresowania - ślad łapy wilka.
- Przez ten deszcz nie czuć kto to był - powiedział basior
- I nie widać nigdzie innych śladów - stwierdził Mundus rozglądając się
Niemalże natychmiast przyszedł mi na myśl Lenek, a co jeśli to był on? 

< Oleander? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz