Z całej siły ciągnąłem mech, który nasza nowa członkini uzbierała w lesie. Nie miałem ca prawda pojęcia, po co zabiera go do swojej nowej jaskini (którą również już widziałem), jednak zaciekawiło mnie to na tyle, że postanowiłem włączyć się do akcji. Poza tym nie mogłem już patrzeć na wysiłki Astelle. Zeszło by się do wieczora, jak nie lepiej.
Ponieważ zauważyłem w jej oczach coś jakby krztynę uznania, przestąpiłem energicznie z nogi na nogę, by dodać sobie animuszu i zacząłem wolno truchtać. W myśl przysłowia: ja nie dam rady?
Oczywiście, że dam. Ten mech nie jest wcale ciężki, a ja jak na razie w ogóle, absolutnie nie opadam z sił. Mogę pomagać Astelle przenosić je przez cały dzień. Gdzie tam, tydzień!
- Na pewno wszystko w porządku? - wilczyca przez sekundę została w tyle, lecz szybko przyśpieszyła i zrównała ze mną kroku.
- Oczywiście - uśmiechnąłem się - chcę zanieść to tam jak najszybciej, żebyś miała więcej czasu na... coś tam, co planujesz później zrobić.
Nie czekając na kolejne słowa wadery, ruszyłem jeszcze szybciej. Skończyło się na tym, że niemal biegłem ze swoim ważnym ładunkiem, a Astelle szybkim truchtem goniła mnie przedzierając się przez rosnące naokoło krzewy.
- Poczekaj - zatrzymała mnie w końcu - gdzie tak pędzisz? Godzina jeszcze wczesna, a ja nie mam nic ważnego do zrobienia po uporządkowaniu mojego nowego lokum.
- Podejrzewam, że jednak masz - zaprzeczyłem - przecież pragniesz wszystkich tutaj poznać, zwiedzić nasze tereny, zjeść coś dobrego, możemy później na coś zapolować - w głowie szukałem jeszcze czegoś, co jeszcze "pragnie" zrobić nowa wilczyca - i, przede wszystkim, musisz u kogoś się zameldować. Ale o tym później, nie psujmy tej wzniosłej chwili. Właśnie odkryłaś swój nowy, piękny dom.
- Taaak - powiedziała przeciągle wadera - jest bardzo ładnie. Tylko to wszystko dzieje się tak szybko...
- Spokojnie, to twój pierwszy dzień tutaj. Będzie już tylko lepiej. To co robimy potem? Pomóc ci jeszcze w czymś, czy też posłużyć jako przewodnik po naszym terytorium? Jak wolisz - uśmiechnąłem się i gwałtownie wypuszczając powietrze z płuc położyłem cały ładunek na ziemi, gdyż właśnie dotarliśmy do celu. Nieomal przez ten bieg nie dostałem zadyszki, jednak dzielnie nie dałem tego po sobie poznać.
< Astelle? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz