- Jeśli chcesz iść teraz z nami - na moim pysku pojawił się lekki grymas, którego przyczyny nawet ja sam nie potrafiłem wyjaśnić - to musimy porozmawiać. I wtajemniczyć cię trochę w nasze prawa wojskowe. Idziesz? - zapytałem po niezobowiązującej chwili ciszy i wahaniu mojego rozmówcy. Nie wiem, czy wahał się na prawdę, czy też obmyślał po prostu powody mojego pytania i ewentualną odpowiedź na nie, jednak słysząc ponaglenie wyrzekł w końcu:
- Idę. Co możecie mi powiedzieć? A przede wszystkim czego ode mnie oczekujecie. Na świecie nie ma nic za darmo.
- Masz rację - przyznałem ceremonialnie kiwnąwszy głową - ale chcemy opowiedzieć ci o tym dlatego, że wydajesz się godny zaufania, a WSC ceni godnych zaufania ponad wszystko. Może dlatego, że jest ich niewielu. Chyba sam rozumiesz...?
- Oczywiście - gdy to mówił, zobaczyłem w jego oczach ledwo dostrzegalny uśmiech. Zacisnąłem zęby. Pewnie bezpodstawnie, ale nadal nie mogę się przemóc i mu uwierzyć. Jest w nim zbyt wiele... tego czegoś, co ciągle widzę, a co namawia skuteczniej niż słowa do nabrania do niego dystansu.
- Hej - usłyszałem z boku, po czym błyskawicznie przeniosłem wzrok na Oleandra - gdzie jest Mundus?
- Gdzieś zniknął, pewnie zaraz wróci - uspokoiłem go - tymczasem chodźmy, zanim zrobi się ciemno. Chodź, Ymir - westchnąłem.
Wilk zrównał z nami kroku.
- Wobec tego, zaczynaj, Jaskrze - odezwał się pierwszy Oleander - wprowadź naszego nowego szpiega w temat, bo już najwyższa pora na to.
- Nasz nowy szpiegu - westchnąłem - oczywiście wiesz, co jest twoim zadaniem. Masz być wszędzie i wszystko słyszeć, wiemy, że jest to niemal niewykonalne, ale wierzymy w twoją inwencję. Dalej, zebrania wojskowe odbywają się co kilka, kilkanaście dni, powinieneś być oczywiście na każdym z nich. Jako wszystkowiedzący pewnie będziesz wiedział na bieżąco, co kiedy i gdzie się odbywa. Nasze wojsko jest... nieduże, a jakiś czas temu skurczyło się jeszcze bardziej, do rozmiarów co najmniej karygodnych - nie byłem pewien dlaczego, ale z każdą informacją, jaką podawałem, ogarniał mnie jakiś większy bezsens. Miałem wrażenie, że mówię to na próżno. Dlaczego? Takie przeczucie. Ymir na pewno albo nie słucha, albo zapomni, albo w przyszłości okaże się jednak wrogiem systemu.
- Ilu was jest?
- Siedmioro - wypaliłem - razem z tobą. W tym również dwóch posłów i jeden starszy szeregowiec, który dłuższego czasu nie jest zdolny do życia, a tym bardziej do walki. Także sam widzisz - sapnąłem.
- Mhm - przytaknął wilk.
- Jest jeszcze Mundurek, ale nie wiem, czy mogę zaliczyć go do naszych sił zbrojnych. I sojusznicza wataha, WWN. To znaczy, moja wataha.
< Ymir? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz