- Jej - dynamicznie odchyliłem głowę do tyłu, po czym przesunąłem ją na wcześniejszą pozycję na znak głębokiego zdziwienia. Być może nie było to na tyle zdziwienie, na ile zademonstrowanie uznania dla naszego nowego medyka. Takie cuda widziałem pierwszy raz, zazwyczaj wilki zajmujące poprzednio stanowiska medyczne zupełnie inaczej leczyły chorych. W bardziej klasyczny sposób, zatrzymując ich w jaskini medycznej przez kilka lub nawet kilkanaście dni i lecząc różnymi ziołowymi specyfikami. A tu hop i już? Niesamowite.
Zdumienie moje było tym większe, że ja sam nie miałem żadnych mocy wrodzonych. Nabytych zresztą też. W stanie głębokiego zamyślenia przekręciłem głowę, przypatrując się leżącemu na trawie wilkowi, który lada chwila miał obudzić się ze "snu". Nastąpiła chwila oczekiwania ze wstrzymanym oddechem. Głóg zaczął oddychać coraz głębiej. Powoli wybudzał się ze śpiączki. Popatrzyłem na kałużę krwi wokół niego i zauważyłem, że zaczęła dosyć szybko wsiąkać w ziemię. W końcu nie zostało po niej niemal żadnego śladu.
Głóg zerwał się nagle i otrzepał z piasku i ziemi. Potoczył po nas błądzącym wzrokiem, po czym zapytał
- A wy skąd się tu wzięliście? Jaskrze? - popatrzył na mnie po czym przeniósł wzrok na Astelle.
- Zostałeś poturbowany przez jakieś stado - przechyliłem się z jednej strony na drugą, przenosząc ciężar ciała na prawą stronę.
- Ach, tak, pamiętam - wilk zadrżał i znowu otrzepał futro z pyłów - nie wiem, co się stało, ale tu już chyba nie na moją głowę. Na świecie dzieją się dziwne rzeczy, nie musice mi niczego tłumaczyć.
"Czy to możliwe, że właśnie on jest moim ojcem?" - na chwilę zmrużyłem oczy, myśląc w ciszy - "to szlachetny wilk, a przy okazji oddany swemu stanowisku. Nie sądzę, by chciał stanowić konkurencję dla Aksela... pod żadnym względem" - przypatrzyłem się uważnie odchodzącym wilkom. Głóg i jego partnerka, Kareja w końcu zniknęli w gąszczu wiecznie zielonych świerków. Znów zostaliśmy sami. Trudno było mi jednak zapomnieć o tym spotkaniu.
< Astelle? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz