Na te słowa uśmiechnąłem się do wilczycy. Uprzejmie odwzajemniła moje wykrzywienie się, po czym wstała z ziemi.
- Idziemy jeszcze gdzieś? - zapytałem, widząc jak rozgląda się wokoło z zastanowieniem. Nic nie mówiąc, pokiwała głową. Również podniosłem się, mając wrażenie, jakbym siedział w tym miejscu wiele godzin. Rozciągnąłem mięśnie i podszedłem do Astelle.
- Tak, chodźmy obejrzeć jakieś ładne miejsce. Macie tu coś równie... no wiesz, jak to?
- Myślę, że coś się znajdzie. To zależy, czy wolisz, żeby było po prostu ładne jak to, czy też...
- Pokaż mi najzwyczajniej to, co uważasz, że warto zobaczyć.
- Warto poznać całe nasze tereny, Różyczko - znów uśmiechnąłem się lekko, ruszając w końcu z miejsca. Nieco zaskoczona Astelle podążyła za mną. To może nie było zbyt profesjonalne, ale chwilę wcześniej poczułem, że po prostu muszę nadać tej istocie jakieś urocze przezwisko. Okazało się to silniejsze ode mnie.
- Co to miało być za imię? - zaciekawiona wilczyca zrównała ze mną kroku.
- Twoje futro tak pasuje do barwy tych róż - popatrzyłem za siebie ostatni raz, widząc znikający wśród drzew wodospad i przekwitłe już kwiaty, których ostatnie płatki co jakiś czas opadały wolno na trawę - choć oczywiście w lato wyglądają lepiej. Sama z resztą zobaczysz - po tych słowach postanowiłem szybko i sprawnie zmienić temat - co do naszych ostatnich planów, co powiesz na obejrzenie dla odmiany terenów należących wspólnie do i twojej, i mojej watahy?
< Astelle? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz