Opal. Dawno już jej nie widziałem. Była może i uczciwa, ale zawsze wydawała mi się jakaś taka... dziwna. No cóż. Nie wszystkich musimy rozumieć. Popatrzyłem na jej sylwetkę znikającą wśród drzew.
Udaliśmy się do Zagajników. Było tam naprawdę spokojnie, zwłaszcza o tej porze roku. Wszechobecna cisza pozwoliła nam zażyć spaceru bez żadnych niepotrzebnie niepokojących bodźców. Astelle wyglądała na zadowoloną z tej wycieczki. Żeby nie powiedzieć, zachwyconą.
Rozejrzałem się po ziemi. Często rosły tu dosyć smaczne grzyby. Ale trzeba byłoby ich trochę poszukać, a ja oczywiście jestem zbyt leniwy nawet na to, aby wspomnieć o nich towarzyszce w tak przyjemnej chwili. Tak więc przez następne minuty słychać było jedynie nasze ciche oddechy i szelest suchych, żółtawych traw pod łapami.
Nagle skręciłem między sosny. Chodzenie po całym zagajniczku było dużo przyjemniejsze, niż wleczenie się drogą. "Różyczka" skręciła zaraz po mnie. Obejrzałem się by upewnić się, że idzie za mną i pobiegłem truchtem. Widząc wilczycę doganiającą mnie, błyskawicznie zboczyłem z trasy, którą teraz biegłem i dzidą prułem do przodu przez kilka sekund. W końcu zatrzymałem się i stanąłem za jakimś drzewem.
Usłyszałem kroki przechodzące kilka metrów ode mnie. Najpierw w jedną, a potem w drugą stronę.
- Jaaaskier! - dotarło do mnie po chwili wołanie wilczycy, już z dalszej odległości. Wyskoczyłem zza drzew.
- Wiedziałem, że mnie nie znajdziesz - wyszczerzyłem się - to tak na przyszłość. Dobre miejsce na kryjówkę, czyż nie? Wystarczy zrobić kilka zakrętów i nie znajdą cię nawet po zapachu, bo będzie go czuć wszędzie.
- To ma sens - podbiegła do mnie Astelle - ale przed kim mielibyśmy uciekać? - zapytała z niepokojem.
- Nie wiem tego - położyłem uszy po sobie i lekko obniżyłem pysk - ale warto o tym pamiętać.
< Astelle? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz