Ruten patrzył z zadowoleniem na pracującego ucznia. Tak bowiem mógł go nazwać, w końcu, teraz. Co chwila instruował go i dopowiadał jedno lub drugie, czekając, aż Azair spojrzy, albo dotknie czegoś, o czym ten miał zamiar opowiedzieć.
- Popatrz jeszcze raz na mostek... - mówił - ten u ptaka jest inny, niż nasz, wilczy. Ale o tym przekonasz się innym razem - dodał ciszej.
Aza popatrzył na niego jakby odruchowo, ale zaraz zmiarkował się i ponownie przeniósł wzrok na przedmiot swojej lekcji.
- Ma zupełnie inny kształt, aby mięśnie niezbędne mu podczas lotu miały miejsce przyczepu... - przymrużył oczy uśmiechając się, po czym wskazał łapą elementy na klatce piersiowej ofiary - to te mięśnie. Wiesz, co stałoby się, gdyby naciąć każdy z nich... w tym miejscu? - z jakąś niewysłowioną błogością, delikatnie przejechał pazurem po jednym ze ścięgien.
- N... nie - odrzekł nieśmiało Azair.
- Nasz ptaszek przestałby latać - odpowiedział cicho wilk.
W tym momencie dało się słyszeć ciche stukanie pazurami w kamienie przy wejściu do groty. Obaj przenieśli spojrzenia na przybysza.
- A oto i on - Ruten, z którego pyska nie znikał gorzki uśmiech, zmrużył oczy, patrząc na stojącego przed nimi Mundusa.
- Kto? - szczeniak wydawał się być trochę zaskoczony.
- Mój przyjaciel, który pomoże ci dowiedzieć się, "jak zachowują się wilki, jak chodzą, jak wyglądają ich relacje z innymi, takie tam", oczywiście - basior szerzej otworzył oczy, przeniósł wzrok na swojego młodszego towarzysza i ponownie zmienił ton głosu na pełen serdeczności.
Stojący w wejściu osobnik, podobnie jak Azair, wyglądał na nieco niezdecydowanego, jakby nie był do końca pewny, czy chce przekroczyć niewidzialny próg tej jaskini.
- Zapraszamy - powiedział stanowczo Ruten - dawno mnie nie odwiedzałeś - dodał z cieniem wyrzutu.
- Nie złożyło się - błękitny ptak podszedł bliżej, jednak nie patrzył na swojego rozmówcę. Jego wzrok przykuł szczeniak ślęczący nad martwym gołębiem - nie spuściliście krwi... - zauważył ze zmieszaniem.
- Masz rację - wilk nadal nie odrywał wzroku od przybyłego.
- Możesz tak na mnie nie patrzeć, nie zmieniłem się ani trochę od naszego poprzedniego spotkania parę dni temu - mruknął ptak.
- Aza, koniec na dzisiaj - oznajmił nagle bordowy basior - przyjdź jutro - położył mu łapę na ramieniu - a ja porozmawiam z moim drogim przyjacielem na temat twojego kształcenia, dobrze? - uśmiechnął się, mrugając do szczenięcia gestem wtajemniczonego, starszego brata. Azair z zapałem pokiwał głową.
Kiedy wilczek wyszedł z jaskini, pozostała dwójka usiadła w milczeniu.
- Mundus? - zaczął Ruten, gdy przez dłuższy czas siedzieli w ciszy, słuchając pokrzykujących na zewnątrz wróbli, których głosików echo odbijało się od skalnych ścian - co jest dla ciebie cenniejsze, szacunek, czy zaufanie?
- Nie powinienem chyba przyznawać się do tego otwarcie, zwłaszcza znając twój sposób myślenia... - ptak popatrzył na niego z zastanowieniem - poza tym jednoznaczna odpowiedź pozbawi mnie zapewne tego mniej cennego, czy się mylę?
- Chyba nie - odpowiedział rozbrajająco szczerze wilk - nie myślałem nad tym. Ale jeśli już miałbym świadomość, kim jesteś, byłoby pewnie nam obu łatwiej współpracować.
- A jakiej współpracy oczekujesz? - zapytał spokojnie ptak.
- Mam ucznia - w tych słowach było na tyle dużo pochwały dla samego siebie, że Mundus uśmiechnął się w duszy.
- Widziałem. Mam pomóc ci go uczyć?
- Mniej więcej. Znasz się chyba trochę na emocjach, opowiesz mu o tym trochę, mi wystarczy.
Ptak w milczeniu skinął głową.
- Zatem załatwione. Zaczniemy od jutra.
- Mam nadzieję, że masz świadomość, jak delikatna jest psychika szczeniąt.
- O to się nie martw - rzucił wymijająco Ruten - po prostu rób swoje, a resztę zostaw mi.
- Popatrz jeszcze raz na mostek... - mówił - ten u ptaka jest inny, niż nasz, wilczy. Ale o tym przekonasz się innym razem - dodał ciszej.
Aza popatrzył na niego jakby odruchowo, ale zaraz zmiarkował się i ponownie przeniósł wzrok na przedmiot swojej lekcji.
- Ma zupełnie inny kształt, aby mięśnie niezbędne mu podczas lotu miały miejsce przyczepu... - przymrużył oczy uśmiechając się, po czym wskazał łapą elementy na klatce piersiowej ofiary - to te mięśnie. Wiesz, co stałoby się, gdyby naciąć każdy z nich... w tym miejscu? - z jakąś niewysłowioną błogością, delikatnie przejechał pazurem po jednym ze ścięgien.
- N... nie - odrzekł nieśmiało Azair.
- Nasz ptaszek przestałby latać - odpowiedział cicho wilk.
W tym momencie dało się słyszeć ciche stukanie pazurami w kamienie przy wejściu do groty. Obaj przenieśli spojrzenia na przybysza.
- A oto i on - Ruten, z którego pyska nie znikał gorzki uśmiech, zmrużył oczy, patrząc na stojącego przed nimi Mundusa.
- Kto? - szczeniak wydawał się być trochę zaskoczony.
- Mój przyjaciel, który pomoże ci dowiedzieć się, "jak zachowują się wilki, jak chodzą, jak wyglądają ich relacje z innymi, takie tam", oczywiście - basior szerzej otworzył oczy, przeniósł wzrok na swojego młodszego towarzysza i ponownie zmienił ton głosu na pełen serdeczności.
Stojący w wejściu osobnik, podobnie jak Azair, wyglądał na nieco niezdecydowanego, jakby nie był do końca pewny, czy chce przekroczyć niewidzialny próg tej jaskini.
- Zapraszamy - powiedział stanowczo Ruten - dawno mnie nie odwiedzałeś - dodał z cieniem wyrzutu.
- Nie złożyło się - błękitny ptak podszedł bliżej, jednak nie patrzył na swojego rozmówcę. Jego wzrok przykuł szczeniak ślęczący nad martwym gołębiem - nie spuściliście krwi... - zauważył ze zmieszaniem.
- Masz rację - wilk nadal nie odrywał wzroku od przybyłego.
- Możesz tak na mnie nie patrzeć, nie zmieniłem się ani trochę od naszego poprzedniego spotkania parę dni temu - mruknął ptak.
- Aza, koniec na dzisiaj - oznajmił nagle bordowy basior - przyjdź jutro - położył mu łapę na ramieniu - a ja porozmawiam z moim drogim przyjacielem na temat twojego kształcenia, dobrze? - uśmiechnął się, mrugając do szczenięcia gestem wtajemniczonego, starszego brata. Azair z zapałem pokiwał głową.
Kiedy wilczek wyszedł z jaskini, pozostała dwójka usiadła w milczeniu.
- Mundus? - zaczął Ruten, gdy przez dłuższy czas siedzieli w ciszy, słuchając pokrzykujących na zewnątrz wróbli, których głosików echo odbijało się od skalnych ścian - co jest dla ciebie cenniejsze, szacunek, czy zaufanie?
- Nie powinienem chyba przyznawać się do tego otwarcie, zwłaszcza znając twój sposób myślenia... - ptak popatrzył na niego z zastanowieniem - poza tym jednoznaczna odpowiedź pozbawi mnie zapewne tego mniej cennego, czy się mylę?
- Chyba nie - odpowiedział rozbrajająco szczerze wilk - nie myślałem nad tym. Ale jeśli już miałbym świadomość, kim jesteś, byłoby pewnie nam obu łatwiej współpracować.
- A jakiej współpracy oczekujesz? - zapytał spokojnie ptak.
- Mam ucznia - w tych słowach było na tyle dużo pochwały dla samego siebie, że Mundus uśmiechnął się w duszy.
- Widziałem. Mam pomóc ci go uczyć?
- Mniej więcej. Znasz się chyba trochę na emocjach, opowiesz mu o tym trochę, mi wystarczy.
Ptak w milczeniu skinął głową.
- Zatem załatwione. Zaczniemy od jutra.
- Mam nadzieję, że masz świadomość, jak delikatna jest psychika szczeniąt.
- O to się nie martw - rzucił wymijająco Ruten - po prostu rób swoje, a resztę zostaw mi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz