Lucas nie wiedział co ma teraz począć. Jego pomysły na treningi się skończyły. Udał się więc do swojej przyjaciółki Joeny. Może ona mu jakoś pomoże? Cóż nie chciał jej do niczego zmuszać. Tylko co ma począć? Ma podejść do Joeny i wprost spytać, czy ma ochotę na wspólny trening? Może to nie najlepszy pomysł? Gdy Lucas chciał zawrócić było już za późno. Joena zauważyła go i z uśmiechem podeszła do basiora. Lucas wziął głęboki wdech. Odwrócił się w kierunku Joeny i spojrzał na nią. Wadera poczuła lekki niepokój.
- Chciałabyś..... towarzyszyć mi..... podczas treningu? - spytał. Dziwne, że nie powiedział wszystkiego naraz. Co się z nim stało? Czy on się właśnie zająkał? Niemożliwe.
- Z chęcią.- odparła wadera. Razem z Joeną udali się na polanę.
- Chcesz mi pomóc?
- Pewnie, tylko powiedz mi jak.
- Ja się będę chował, a ty będziesz szukać.
- Oki.- odparła z uśmiechem. Wadera odwróciła się i zaczęła liczyć. Lucas zmienił się w dym i zaczął szukać kryjówki. Musiał wykazać się niezwykłą zwinnością, gdyż wybrał koronę drzewa. Wspiął się na nią. Joena skończyła liczyć i zaczęła szukać. Po dłuższym czasie poddała się, a basior zszedł z drzewa.
- Bawiłeś się w kota?
- Nie. Poprostu się tam zachowałem. - odparł. Zabawa trwała jeszcze sporo czasu. Zaproszenie Joeny na trening okazało się świetnym pomysłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz