Lucas wstając z łąki, wziął głęboki wdech. Świeże powietrze napłynęło do jego płuc. Czuł adrenalinę, która wypełniała całe jego ciało. Dziś czeka go niemałe wyzwanie. Planuje zdobyć szczyty gór Watahy Srebrnego Chabra. Dodatkowo zyska na tym całkiem sporo, gdyż wspięcie się na szczyt to niemały wysiłek. Bez problemów mógł uznać to za dosyć solidny trening. Ustawił się w odpowiedniej pozycji. Rozciągnął kończyny i parę razy pomachał głową. Czuł jak wiatr rozwiewa jego sierść. W pewnym momencie ruszył gwałtownie. Biegł w kierunku szczytów. Nie zajęło mu to dużo czasu. Gdy był już znacznie wyżej zaczęły się schody. Lucas musiał uważać, by się nie potknąć. Takie potknięcie mogłoby się skończyć złamaniem. Szybko, ale z uwagą, sprawnie i z gracją, mijał kamienie i strome zbocza. Gdy był blisko szczytu zmienił się w cienistą postać. Po kolei wcielał się w cienie poszczególnych przedmiotów. Kamień, drzewo, krzew i kwiat. Starał się skupić na swoim działaniu. Nie mógł się pomylić, ani potknąć. Musiał pracować, jak w zegarku czy też jak maszyna. Gdy był coraz wyżej czuł zmianę ciśnienia. Mimo to nie podał się. Dalej dążył do celu. Nie podda się tak łatwo. Mimo zmęczenia dalej biegł przed siebie. Ostatnią prostą przebiegł w swojej wilczej postaci. Udało mu się. Zaliczył szczyt Gór Watahy Srebrnego Chabra. Mógł być z siebie dumny. Lecz co teraz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz