- Co możesz o nim powiedzieć? - Etain dopytywała o Sekretarza.
- No... - zacząłem, a mój ogon nadal drżał nerwowo, z każdą chwilą coraz silniej, zwiastując nadejście jakiejś mało błyskotliwej odpowiedzi. Namyślałem się jeszcze przez chwilę, dopiero po kilku sekundach zdając sobie sprawę z prostoty pytania. Jak zwykle, zeżarły mnie nerwy. Uspokój się, Zawilec, uspokój się i coś odpowiedz.
- To dosyć długa historia - mruknąłem w końcu - Sekretarz jest dużo starszy ode mnie, mieszka w WWN chyba od urodzenia. W zasadzie nadaje się do funkcji, którą pełni wręcz idealnie... jak można wnioskować po imieniu. To wilk-chodząca odpowiedzialność. W razie potrzeby zawsze pomoże, sprawy członków swojej i naszej watahy traktuje jak własne, w pełni osobiste problemy. Myślę, że Wrotycz dobrze zrobił, przekazując mu zarządzanie WWN... być może to uchroniło ją od losu, jaki czekał WSJ. Upadek i zagubienie.
- Wrotycz? - zdziwienie Etain wywołane było prawdopodobnie usłyszeniem nowego imienia.
- Mój przyjaciel. Barwna historia, ale chyba nie ma sensu teraz jej opowiadać. Fakt faktem, jeszcze jakiś czas temu, WWN była zarządzana normalnie, tak, jak inne watahy w okolicy. Alfy, dziedziczenie władzy przez męskich potomków... teraz to bardziej kwestia powołania. Czas pokaże, co lepsze.
Mijaliśmy właśnie granicę Stepów. Dzień był wyjątkowo ciepły i przyjemny, nawet takiemu królikowi jak ja wyjątkowo chciało się żyć.
- Czyli lubisz... - usłyszałem zamyślone słowa Etain.
- Politykę - domyśliłem się - eee... - kiwnąłem głową na znak wątpliwości - jeśli chcesz coś o mnie wiedzieć, to najważniejsze chyba, że przede wszystkim lubię spokój. Czasem wcale nie mam ochoty siedzieć na tym stanowisku... wiedząc, że niejeden nadawałby się do tego dużo lepiej, niż ja. Wiesz, moim marzeniem jest zaszyć się... w takiej malutkiej jaskini... patrzeć sobie na las, chodzić na spacery... polować na zające, jak zgłodnieję - ups, chyba za bardzo wczułem się w to opowiadanie. Przybrałem coś na kształt zmieszanego uśmiechu.
- A ty? - zapytałem - cały czas gadamy o mnie, o WSC, a tymczasem ja nadal nie wiem, jaka jest twoja historia - uśmiechnąłem się już zupełnie, z jak najlepszymi intencjami, nie chcąc wydać się natrętny, a jednocześnie poznać waderę trochę lepiej.
- Zawilec... - zaczęła podejrzliwie - czy ty właśnie się uśmiechasz?
- Oj - chociaż grymas znikł z mojego pyska tak szybko, jak się pojawił, zacząłem odruchowo zezować na swój noc - możliwe - powiedziałem spokojnie, chociaż moje serce zabiło mocniej. Czyżbym w ciągu tych kilku dni zrobił aż taki postęp? - no, wracając - uciekłem wzrokiem gdzieś w bok - co Ty lubisz robić, Etain? I co właściwie sprawia ci przyjemność? Wiesz, wielu rzeczy możemy się od siebie nauczyć. Albo przynajmniej ja od ciebie, bo sam chyba w niczym nie jestem wybitnie dobry - spuściłem wzrok, przez chwilę patrząc na swoje przednie łapy, robiące się coraz bardziej szare od kurzu i drobnego piasku, po którym dreptaliśmy.
< Etain? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz